Wydawało się, że Błatnia to niewielki szczyt i poza jesiennymi widokami nie dostarczy szczególnych wrażeń. Jednak zejście szlakiem szklanym po dużych deszczach to niezła przygoda.
| Rodzaj trasy: | pętla |
| Szlak: | czerwony + żółty + szlak szklany |
| Liczba kilometrów: | 11 km |
| Trudność: | łatwa |
| Przewyższenia: | 507 m ↑ 507 m ↓ |
| Schroniska: | Schronisko PTTK na Błatniej |
| Atrakcje dodatkowe: | widoki (w tym na Skrzyczne), przejście przez rzekę na bosaka 🙂 |
| Trasa: | Jaworze – Czupel – Mały Cisowy – Wielka Cisowa – Błatnia – Jaworze |
| Szczyty: | Czupel (736 m n.p.m.), Mały Cisowy (829 m n.p.m.), Wielka Cisowa (877 m n.p.m.), Błatnia (917 m n.p.m.) |
| Pasmo górskie: | Beskid Śląski |
| GOT: | 14 punktów |
Auto zostawiamy na parkingu w Jaworzu pod kościołem. Jest tu całkiem spory parking po obu stronach kościoła zlokalizowanego niejako na rondzie, a także większy parking kawałeczek dalej. Już tu czekają na nas pierwsze niespodzianki, a mianowicie jest tu ławeczka Wiesława Dymnego, a kawałek dalej rekonstrukcja huty szkła. No i już tu czuć jesienny klimat gór.




Zaczynamy wycieczkę czerwonym szlakiem. Na pierwszym rozwidleniu dróg trzeba wejść w las porzucając asfalt. Droga pnie się pod górę i warto co jakiś czas oglądnąć się za siebie, żeby podziwiać kolorowe góry i pagórki widoczne z tej perspektywy.


Niedaleko przed połączeniem się szlaków czerwonego z niebieskim pod Łazkiem warto się zatrzymać, żeby podziwiać kolejne widoki. Tym razem widać tu nizinne tereny w okolicach Skoczowa.


Od tego momentu szlak się trochę wypłaszcza – są całkiem spore płaskie fragmenty, a te pod górkę są bardzo łagodne. Na każdym kroku zachwycamy się oznakami jesieni.



Kolejno mijamy szczyty Czupel i Mały Cisowy. Nie są szczególnie charakterystyczne i odznaczające się nawet ukształtowaniem terenu. Są zalesione i jedyny znak, że je mijamy, to są tabliczki z nazwami.


W końcu wychodzimy z lasu, po lewej mijamy pierwsze zabudowania, po prawej kolejne. Wędrujemy halą dalej pod górę. W końcu docieramy do Wielkiej Cisowej i leżącego zaraz za nią Rancza Błatnia, które pełni rolę schroniska, a w lecie jest tu otwarty barek prosto na szlak.


My się nie zatrzymujemy i idziemy dalej. Po lewej widać Skrzyczne i Malinowską Skałę. Świetny widok!


Docieramy do schroniska PTTK Błatnia. Na budynku gospodarczym obok jest nawet namalowany stosowny mural.




W porze około obiadowej przy ładnej nie liczcie tu na wolne miejsce w środku – choć może szczyt ten i schronisko nie należą do najbardziej znanych, ale leżą na skrzyżowaniu dużej liczby szlaków.

Po przerwie przy schronisku i wypiciu kawy ruszamy w drogę powrotną. Tym razem kierujemy się żółtym szlakiem w lewo. I właściwie cały czas prowadzi on z mniejszym lub większym nachyleniem w dół.





Po drodze mijamy oznaczone ruiny dawnych domów drwali z Jaworza. Na tabliczkach informacyjnych można przeczytać trochę ciekawostek i kto mieszkał w którym domu.


W końcu docieramy do rozwidlenia (oznaczonego drogowskazem) szlaku żółtego i obieranego przez nas szlaku szklanego. Szlak ten oznaczony jest na drzewach literką „S” a także pełną nazwą „szlak szklany” na drogowskazach. Na początku towarzyszy nam też ścieżka dydaktyczna koloru zielonego.


Idzie się tu cudnie – drzewa złocą się przepięknie. Jest tylko kilka bardziej stromych fragmentów, ale większość jest umiarkowanie nachylona. Przecinamy (a potem idziemy wzdłuż) nawet leśną „autostradę”.

Zabawa zaczyna się dopiero, gdy docieramy do dopływu rzeczki Jasionki. Ostatnio (zwłaszcza dzień wcześniej) było dużo opadów i bród nie jest łatwy do pokonania. W końcu udaje nam się jednak przejść przez niego po kamieniach.
Radość przejścia suchą stopą nie trwa długo. Kawałek dalej trafiamy na kolejne przejście przez Jasionkę – tym razem bez pomocnych kamieni i dość szerokie. Szukamy alternatywnych opcji (taką opcją byłby powrót do zielonej ścieżki dydaktycznej i przejście nią ponad źródłem potoku), ale w pobliżu nic nie widać, a nie chcemy zawracać pod górę. Ściągamy więc buty i skarpetki i na bosaka pokonujemy rzekę. Ahoj, przygodo! 🙂 W okresach suszy prawdopodobnie dałoby się przejść przez bród po kamieniach. Natomiast po deszczach, jeśli nie chcecie moczyć nóg w zimnej wodzie, polecamy wybór wcześniej wspomnianej zielonej ścieżki dydaktycznej zamiast szlaku szklanego. Chyba że macie jednak ochotę na takie przygody!

Po pokonaniu rzeki czeka nas jeszcze kilkadziesiąt metrów tą drogą i docieramy do asfaltu, a nim niemal po płaskim dochodzimy z powrotem do parkingu. Nawet nie wiemy, kiedy i jak ten ostatni odcinek drogi nam minął. Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!
Wesprzyj Smoka na Suppi lub postaw kawę!
