Odcinek Raków – Sandomierz to łagodnie falujący teren z kilkoma atrakcjami po drodze. Przy czym największą atrakcją stanowczo są kwitnące sady śliwkowe.
Rodzaj trasy: | długodystansowa |
Szlak: | Green Velo |
Liczba kilometrów: | 81 km |
Trudność: | łatwa / średnia |
Przewyższenia: | 500 m ↑ 580 m ↓ |
Podłoże: | asfalt, szutry |
Drogi: | drogi o małym i średnim natężeniu ruchu, ścieżki rowerowe |
Atrakcje dodatkowe: | Ujazdów (zamek Krzyżtopór, osada neolityczna), ruiny zamku w Konarach, Górki (park angielski z XIX wieku), Skotniki (dwór Skotnickich), sady śliwkowe, Sandomierz (rynek, brama krakowska, wąwóz królowej Jadwigi, katedra, zamek) |
Ślad GPX |
Z Celin koło Rakowa wyjeżdżamy po pysznym śniadanku i kierujemy się do Rakowa. Ten fragment drogi już znamy – jechaliśmy tędy w drugą stronę robiąc pętlę po Cisowsko-Orłowińskim Parku Krajobrazowym z Rakowa kilka lat temu. W Rakowie na rynku koniecznie trzeba zobaczyć fontannę z rakami. Można tu też zmodyfikować trasę i pojechać dookoła zalewu Chańcza i do Szydłowa.
My jedziemy dalej w kierunku Sandomierza. Zbaczamy znowu z Green Velo i czerwonym szlakiem jedziemy przez las. Nie obywa się bez niespodzianek, bo na tym szlaku rowerowym czeka na nas przejazd przez strumyk 🙂
W Niedźwiedziu wracamy na Green Velo i od tego momentu raczej się go trzymamy. Dużo jedzie się przez wioski i wzdłuż większych dróg. Na szczęście ruch jest niewielki, więc nie narzekamy.
W Ujeździe koniecznie trzeba zrobić postój na zwiedzanie zamku Krzyżtopór. Zachował się całkiem nieźle – co prawda w środku nic nie ma, ale jego kształt i zamysł architektoniczny są wciąż widoczne i niepowtarzalne. Przede wszystkim zamek wybudowany był na planie pięcioboku, a co najciekawsze miał 365 okien (tyle, ile dni w roku), 52 pokoje (tyle, ile tygodni), 12 sal balowych (tyle, ile miesięcy) oraz 4 wieże (tyle, ile pór roku).
Dosłownie kawałek dalej znajduje się osada neolityczna w Kopcu (Archeopark), która może być fajną atrakcją szczególnie dla dzieci.
W Górkach mijamy park angielski z pałacem. Niestety nie widać go za bardzo, ale już sama brama wjazdowa do budynków na posesji pałacu robi wrażenie.
Kolejna miejscowość na trasie to Klimontów, gdzie warto zobaczyć synagogę i kościół o charakterystycznym owalnym sklepieniu.
Trasa dzisiaj lekko faluje i już można poczuć w nogach, że nie jest tu płasko. Kilkukrotnie gonią nas psy z okolicznych podwórek. Ostatnia „prosta” do Sandomierza przebiega wzdłuż Wisły, ale w pewnej odległości, więc nie widać rzeki z trasy. Jednak robi się wyraźnie bardziej płasko. W Skotnikach zza płota można zobaczyć dwór Skotnickich.
Co niezwykle istotne, m.w. od Klimontowa aż do samego Sandomierza jedziemy bardzo dużo wzdłuż sadów, które o tej porze obłędnie kwitną. Jest tu nie tylko pięknie i pachnąco, ale też bardzo spokojnie.
A sam Sandomierz… no cóż… nie jest tajemnicą, że miasto leży na górze i trzeba się trochę sprężyć, żeby wjechać na górę. Na szczęście nocleg mamy w bardzo dogodnej lokalizacji, więc odstawiamy rowery, bierzemy prysznic i już na piechotę udajemy się na podbój Sandomierza. Koniecznie trzeba się tu przespacerować po rynku, zobaczyć zamek, bazylikę katedralną i Basztę Opatowską. A jak ktoś czuje się na siłach i nigdy wcześniej nie był w Sandomierzu, warto przejść się też przez Wąwóz Królowej Jadwigi. I koniecznie trzeba tu posmakować krówek sandomierskich o różnych smakach – smaków jest nawet więcej niż w przypadku krówek z Ustki!
Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!