Odcinek wzdłuż granicy Ostritz – Mużaków pokonujemy połowicznie po stronie niemieckiej trasą Nysa-Odra, a połowicznie po stronie polskiej przez geopark Łuk Mużakowa.
Rodzaj trasy: | długodystansowa |
Szlak: | Szlak rowerowy Odra-Nysa (D12), brak szlaku |
Liczba kilometrów: | 95 km |
Trudność: | łatwa |
Przewyższenia: | 250 m ↑ 350 m ↓ |
Podłoże: | asfalt, kocie łby, szutry, piaski |
Drogi: | wały rzek, drogi i ścieżki leśne i polne, drogi o małym i średnim natężeniu ruchu, ścieżki rowerowe, CPRy |
Atrakcje dodatkowe: | jezioro Berzdorfer See, Zgorzelec, najbardziej na zachód wysunięty punkt Niemiec, Kulturinsel, Geoprark Łuk Mużakowa, Jezioro Afryka |
Ślad GPX |
Dzień zaczyna się pogodnie. Planujemy około połowę dzisiejszego dystansu pokonać po niemieckiej stronie na szlaku Nysa-Odra, a drugą połowę przejechać przez lasu geoparku Łuk Mużakowa po stronie polskiej.
Berzdorfer See
Z Leuby wyjeżdżamy ścieżką rowerową przez łąki nad Nysą. Mijamy zbiorniki wodne na terenie dawnej (?) kopalni. W miejscowości Hagenwerder przy rondzie trafiamy na coś, czego nie da się nie zauważyć – wielką koparkę wielonaczyniową. Jest to maszyna wydobywcza węgla brunatnego, jeden z eksponatów tutejszego muzeum techniki.

Trochę zjeżdżamy ze szlaku Nysa-Odra, żeby ominąć odcinek przez miasteczko, a zamiast tego przejechać nad jeziorem. Jezioro Berzdorfer See to również sztuczne jezioro, które powstało na skutek zalania kopalni węgla brunatnego pod koniec XX wieku. Jest bardzo duże – ma ponad 15 km długości. Na dodatek jest całkiem głębokiem – w najgłębszym miejscu sięga 70 m. Dookoła jeziora jest fajna infrastruktura rekreacyjna – jest tu pieszo-rowerowy deptak, a także dwie plaże piaszczyste, trawiaste boiska, miejsca piknikowe, kempingi i marina.


Zgorzelec (Gorlitz)
Za jeziorem wracamy na oficjalną trasę Nysa-Odra. Jadąc przez łąki i las dość szybko docieramy na przedmieścia Gorlitz i do samego miasta. Strona niemiecka jest dużo większa i bardziej okazała niż polska. Kamienice robią wrażenie, jest tu bardzo ładnie i czysto. Katedra tylko rozczarowuje, bo choć okazała z zewnątrz, w środku jest pustawa (i chyba niekoniecznie spełnia już swoją pierwotną funkcję).






Przez most nad Nysą przejeżdżamy na stronę polską. Poza kilkoma knajpkami nie ma tu właściwie nic specjalnie godnego uwagi. Najładniejszy jest deptak nad Nysą z widokiem na starą część miasta po niemieckiej stronie. Nie ma tu też nigdzie otwartego sklepu z pamiątkami, żeby zakupić magnesik. Kupić można tylko Zigaretten, Vodka i (to nas zaskoczyło) kosze wiklinowe.



Po kawie i cieście w jednej z knajpek nad Nysą wracamy na niemiecką stronę i nasz szlak rowerowy. Wyjazd z Gorlitz zaskakuje – nie dość, że pnie się do góry (a do tej pory szlak Nysa-Odra był płaski), to jeszcze biegnie uliczkami z kocimi łbami.


Najbardziej na zachód wysunięty punkt Niemiec
Za miejscowością Deschka zjeżdżamy ze szlaku Nysa-Odra na chwilę. Polną (ale bardzo wygodną) drogą docieramy do najbardziej na zachód wysuniętego punktu Niemiec. Jest tu kamień ze stosowną tablicą, flaga, ławki, „bunkier” z ławkami i skrytka na notes, do którego każdy może się wpisać.


Za tym punktem, aby wydostać się z powrotem na szlak Nysa-Odra, przejeżdżamy przez piękne pole chabrów! Jak tu jest niebiesko! Warto tu też spoglądać na boki na dziwne metalowe rzeźby.


Szlak Nysa-Odra
Dalej trzymamy się szlaku Nysa-Odra niemal cały czas aż do Podrosche – Przewóz. Praktycznie cały czas jedziemy asfaltem albo przez las, albo przez łąki nad Nysą. W jednym miejscu trafiamy na wykopki i musimy objeżdżać ten fragment – tutaj jednak nie ma wytyczonej trasy objazdu.




Trzeba też przyznać, że nie tylko asfalty na ścieżce rowerowej robią wrażenie. Oznaczenie trasy jest wręcz perfekcyjne. Brakuje tylko oficjalnych MOR-ów i map trasy.



Wiatki są tylko w niektórych miejscach, ale są one raczej inicjatywą poszczególnych miast i gmin, aniżeli integralną częścią trasy rowerowej. Natomiast mapy szlaku Nysa-Odra pojawiają się na całej jej długości sporadycznie. Na duży plus jednak trzeba im zaliczyć fakt, że wszystkie napisy na tych tablicach są w dwóch językach.


Kulturinsel
Między Zentendorf a Rothenburgiem przejeżdżamy przez las. Ciekawostką tu jest „park” dziwnych rzeczy niby w osadzie hipisowskiej. A to, co widzimy, to tylko nieznaczna część Kulturinsel. Bezpośrednio nad Nysą po obu stronach granicy jest więcej tego typu atrakcji.




Rothenburg
W Rothenburgu robimy przerwę na lody. O ile ryneczek prezentuje się tu całkiem przyjemnie, to park pałacowy nie robi dobrego wrażenia. A najbardziej dziwi nas to, że jedyny sklep jest dość daleko od centrum.


Łuk Mużakowa
W Przewozie przejeżdżamy przez granicę na polską stronę. Po niemieckiej stronie obserwuje nas partol policyjny.
W Przewozie od razu skręcamy do lasu. Mijamy teren wojskowy i mkniemy pięknym szuterkiem przez niezwykle malowniczą i pachnącą okolicę. W pewnym momencie droga zaczyna zanikać aż w końcu znika całkowicie. Poruszamy się do przodu tylko z pomocą śladu gpx. Szczęśliwie taki fragment bez drogi jest krótki i z powrotem wyjeżdżamy na widoczną ścieżkę.

Robimy tu sobie postój na odpoczynek z książką na hamakach. Od razu też natykamy się na grzyby 🙂


Kawałek jedziemy zwykłą drogą – w większości jest asfaltowa, jednak w pobliżu mostu asfalt zmienia się w kocie łby. W ten sposób pokonujemy rzekę Skrodę i dostajemy się na najciekawszy obszar geoparku Łuk Mużakowa. A co to w ogóle jest Łuk Mużakowa? Łuk Mużakowski to ciąg wzniesień morenowych z piękną przyrodą.
Dawna Kopalnia Babina
Jedną z największych atrakcji Łuku Mużakowa są na pewno tereny dawnej kopalni Balbina. Wyrobiska się zapadły, a w ich miejscu powstały piękne kolorowe jeziorka. Teraz jest tu kilka ładnie przygotowanych ścieżek edykacyjnych z mapkami, altankami i wieżą widokową.




Ścieżki są szutrowe, szerokie i dobrze przygotowane. Nie da się tu zgubić, bo co jakiś czas trafiamy na drogowskazy wskazujące drogę do kolejnych jeziorek. Oprócz jezior trzeba wypatrywać fantastycznych form erozyjnych!


Dlaczego jeziorka są kolorowe? Ze względu na wydobywane w tym miejscu różne minerały, które barwią wodę w zjawiskowy sposób. Furorę robi też jezioro Afryka nazwane tak, ponieważ kształtem przypomina ten kontynent.






Na ścieżkach dawnej kopalni Balbina warto spędzić dłuższą chwilę. Co prawda jest tu sporo spacerowiczów i rowerzystów, lecz i tu można znaleźć bardziej ustronne miejsce i w spokoju podumać nad pięknem przyrody.
Od jeziorek wyjeżdżamy prosto do Łęknicy i przez całe miasto aż do granicy przez most do Mużakowa można przejechać zadbaną ścieżką rowerową. Po drodze jeszcze jedna niespodzianka – mamut!

Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!
Wesprzyj Smoka na Suppi lub postaw kawę!
