Lubelskie Green Velo jak na razie trochę rozczarowuje jazdą cały dzień drogą krajową. Ale w bonusie są konie i „pielgrzymka ekumeniczna”.
Rodzaj trasy: | długodystansowa |
Szlak: | Green Velo + Nadbużański Szlak Rowerowy |
Liczba kilometrów: | 90 km |
Trudność: | łatwa (ale niekoniecznie dla dzieci ze względu na ruch samochodowy) |
Przewyższenia: | 505 m ↑ 489 m ↓ |
Podłoże: | asfalt, szutry |
Drogi: | głównie droga krajowa, trochę drogi o małym natężeniu ruchu, drogi leśne i polne |
Atrakcje dodatkowe: | zakole Bugu, Stary Bubel (kościół), Janów Podlaski (bazylika, fontanna, zamek biskupi, stadnina koni), Pratulin (sanktuarium bł. męczenników podlaskich), Park Krajobrazowy Podlaski Przełom Bugu, okolice Terespola (forty twierdzy brzeskiej), Kostomłoty (2 cerkwie) |
Ślad GPX |
Rano czeka na nas niespodzianka na podwórku u gospodarzy – nasze rowery już są wyprowadzone z garażu pilnowanego przez psy i są niemal gotowe do drogi. Dziękujemy 🙂
Początek tego odcinka prowadzi drogą wzdłuż obszarów Natura 2000: Dolina Dolnego Bugu i Ostoja Nadbużańska.
Zachęciło nas to do zjechania na brzeg rzeki w rejonie zakola Bugu. Jakie tu są łąki! I ile bocianów spacerujących po tych łąkach! Cudowna przyroda! Zdjęcie ze słupkiem granicznym też zaliczone. Żadnych strażników ani żołnierzy nie widzimy, właściwie to zupełnie nikogo tu nie spotykamy.
Mijamy kilka wiosek, ale głównie jedziemy wzdłuż pól i łąk. Krajobraz trochę faluje – na trasie zaczynają się (na razie niewielkie) podjazdy i zjazdy. Docieramy do Janowa Podlaskiego. W pierwszej kolejności trafiamy na teren Pałacu Biskupów (nazywanego też zamkiem). Pałac jest wyremontowany, rozbudowany i znajduje się tu jakiś wypasiony hotel dla szejków kupujących araby. Jest spa i baseny, mają nawet własny zalew z plażą, tężnię i park – las. Bajery! W lasku można podjechać do oznaczonej na wszystkich mapach i wskazywanej jako okoliczna atrakcja groty Adama Naruszewicza. Ale nie jest to konieczne… bardzo dla przyjemności jazdy przez park niż dla podziwiania tego obiektu.
Rynek w Janowie Podlaskim zachwyca. Na środku usytuowana jest oryginalna i piękna fontanna z końmi. Woda rozbryzguje się tak, jakby to właśnie te pędzące konie ją rozchlapywały. Super 🙂 A tuż obok jest skwerek z drzewami i ławkami, a także zgrabny pawilon z kawiarnią i toaletą. Oczywiście zatrzymujemy się tu na kawę i lody.
Postanawiamy zjechać z Green Velo kolejny raz i podjechać do okolicznej Wygody do stadniny. Bo okazuje się, że stadnina w Janowie Podlaskim wcale nie jest w Janowie Podlaskim, a w miejscowości obok. Serdecznie polecamy odwiedziny w tym miejscu. Wstęp kosztuje 20 zł od osoby, a rowery trzeba zostawić na wjeździe, ale później można już swobodnie spacerować między stajniami i wybiegami. Spokojnie można tu spędzić 1,5 – 2 godziny. A miłośnicy koni powinni zarezerwować sobie tu jeszcze więcej czasu. Jest tu kilka ładnych zabytkowych stajni (nie można wchodzić do środka), na każdym wybiegu są (chyba) inne konie. Są też stajnie do wynajęcia, a nawet cmentarz koński, na którym są kamienie z imionami koni zmarłych ponad 50 lat temu. Jest tu też restauracja, ale jest jeszcze za wcześnie na obiad (i jak się okazało potem: wielka szkoda, bo dalej nie bardzo jest gdzie co zjeść).
Wracamy na szlak. Dzisiaj jedzie się może i szybko, ale nudno i niebezpiecznie, bo cały czas drogą krajową z samochodami. Musimy jechać gęsiego, nie można zatrzymać się byle gdzie, ciągle trzeba uważać. Stanowczo jest to najgorszy odcinek całej trasy i gorąco odradzamy go do pokonywania z dziećmi. Nawet nie jest specjalnie ciekawy widokowo czy turystycznie. Od zwykła droga, co jakiś czas zabudowania, sporo różnych upraw z obu stron (zarówno zboża, jak i warzywa, i owoce).
Z krajówki zjeżdżamy na moment dopiero w Pratulinie. Liczymy tu trochę na obiad w domu pielgrzyma, ale menu nas nie zachwyca i nie jesteśmy jeszcze głodni. Przejeżdżamy zobaczyć unickie sanktuarium bł. Męczenników Podlaskich i kościół rzymskokatolicki św. Piotra i Pawła. Kościół jest całkiem zwykły, ale sanktuarium jest bardzo ładne. We wnętrzu jest wystawa poświęcona męczennikom unickim a także zachęta, aby odprawiać tu msze święte. Na terenie wokół jest droga krzyżowa i kapliczki poświęcone właśnie tym męczennikom.
Zniechęceni myślą dalszej jazdy drogą krajową, sprawdzamy na mapie, że tuż obok biegnie Nadbużański Szlak Rowerowy. Przejeżdżamy nim kawałek, ale piasek, błoto i kałuże nas pokonują. Wracamy na asfalcik Green Velo. Kawałek dalek trafiamy na skraj rezerwatu Szwajcaria Podlaska i parku krajobrazowego Podlaski Przełom Bugu. Stoją tu 2 duże samochody policyjne (chyba mają przerwę albo jakąś naradę). Stoi tu też czołg T-34 – pomnik. Zjadamy banana pod czołgiem i jedziemy dalej.
Kolejny już raz olewamy Green Velo i najprostszą, najkrótszą drogą jedziemy do Terespola. Przejeżdżamy nad drogą prowadzącą do przejścia granicznego – jaki tu korek tirów! A myśleliśmy, że ruch do Białorusi jest zamknięty.
Sam Terespol jest taki, jak się spodziewaliśmy. Brzydka przygraniczna mieścinka, która nie ma zbytnio nic do zaoferowania. Są 2 fajne murale, ale nawet ryneczek to jest tylko brzydki beton. A co gorsza, Terespol nie ma wiele do zaoferowania również gastronomicznie. Z braku alternatyw zjadamy pizzę. Przy stoliku obok siedzi kilku żołnierzy ściągniętych teraz do wzmocnienia obrony na tych terenach.
Za Terespolem robi się lepiej. Dalej czuć takie zaniedbanie i zapuszczenie, ale z każdym kilometrem pojawia się więcej przyrody.
W Kostomłotach kolejny „pielgrzymkowy” przystanek – tym razem cerkiew św. Nikity Męczennika – sanktuarium Unitów Podlaskich i prawosławna cerkiew św. Serafina z Sarowa.
Pod wieczór dojeżdżamy do Kodnia – tu znajduje się sanktuarium rzymskokatolickie i Kalwaria Kodeńska na zakończenie „pielgrzymki”. Ale zostawiamy sobie zwiedzanie na rano. Nocleg mamy bardzo fajny – dobry standard, dobra cena i po raz pierwszy nocujemy w środku cywilizacji, bo zaraz przy rynku miasteczka. Mimo to jest tu dość cicho i spokojnie. I co też ważne: wreszcie mamy pokój na parterze 😀