Odcinek Kosarzyn – Słubice prowadzi pięknym asfalcikiem po wałach Odry, przez co robi się dość monotonny. Warto więc zboczyć do Neuzelle i pooglądać piękny klasztor.
Rodzaj trasy: | długodystansowa |
Szlak: | Szlak rowerowy Odra-Nysa (D12), brak szlaku |
Liczba kilometrów: | 82 km |
Trudność: | łatwa |
Przewyższenia: | 175 m ↑ 180 m ↓ |
Podłoże: | głównie asfalt, trochę szutrów i piasku |
Drogi: | wały rzek, drogi i ścieżki leśne i polne, drogi o małym i średnim natężeniu ruchu, ścieżki rowerowe, CPRy |
Atrakcje dodatkowe: | miejsce ujścia Nysy do Odry, Neuzelle, dawna elektrownia, Frankfurt nad Odrą/Słubice (most, pomnik wikipedii) |
Ślad GPX |
Po jednodniowym wypoczynku nas jeziorem Borek, wyruszamy w dalszą drogę. Dziś żegnamy się z Nysą Łużycką i witamy się z Odrą, która towarzyszyć nam będzie przez następne kilka dni. A więc jedziemy!
Miejsce, gdzie Nysa wpada do Odry
Z Kosarzyna zawracamy do Żytowania, przejeżdżamy przez most i znowu jedziemy wałem trasą Nysa-Odra. Pierwszym punktem na trasie, w którym warto się zatrzymać, jest miejsce, w którym Nysa wpada do Odry. Od tego więc momentu po prawej będziemy mieć tę znacznie większą rzekę.
Podjeżdża tu do nas bardzo sympatyczny, starszy pan Niemiec i wypytuje, skąd i dokąd jedziemy. On sam opowiada o swoim podróżach rowerowych, w tym przez Polskę. Podpytuje, jak nam się podobają ścieżki rowerowe w Niemczech. Na koniec stwierdza, że jednego brakuje u nich – bigosu!


Neuzelle
Dzisiejszy fragment trasy Nysa-Odra to dość monotonna jazda asfaltowym wałem Odry pod wiatr. Pomijając wiatr, jedzie się dobrze, na pewno spodoba się tu osobom, które chcą nabijać kilometry. Jeżeli aspekt turystyczny jest dla Was jednak ważniejszy, koniecznie zjedźcie z wału do Neuzelle. Ta niepozorna mieścina oddalona o 3km drogi płaskim asfaltem od wału Odry może zaskoczyć.


Znajduje się tu klasztor cystersów stanowiący perełkę baroku. Koniecznie trzeba wejść zarówno do małego kościółka na wjeździe na dziedziniec klasztoru.


Tym bardziej trzeba wejść do środka głównego kościoła – kolegiaty pw. Najświętszej Maryi Panny Stiftskirche St. Marien. Już z zewnątrz zaskakuje swoim kolorem, ale w środku zaskakuje jeszcze bardziej.



Będąc tutaj, warto też przespacerować się do ogrodów przyklasztornych, gdzie znaleźć możemy część z trawniczkiem i kwiatkami, ale też część z sadem. Na koniec przejeżdżamy za klasztor i dookoła stawu. Tu popijamy kawę w jednej z knajpek z widokiem na klasztor i przyklasztorny browar.


Wałami Odry
Od Neuzelle aż do Frankfurtu nad Odrą jedziemy praktycznie cały czas wałami. Przejeżdżamy tylko od czasu do czasu przez nieliczne miasteczka, jednak głównie trzymamy się rzeki. Po drodze mijamy ruiny dawnej elektrowni. Szukamy też dobrego miejsca na postój. Nie ma nigdzie drzew do rozwieszenia hamaków i jak na złość nad samą Odrą rośnie gęsta, wysoka trawa, więc nawet ciężko się rozłożyć na macie. W końcu w Aurith zjeżdżamy z wału drogą w stronę dawnej przeprawy promowej. Po polskiej stronie w miejscowości Urad pięknie prezentuje się wieża widokowa. A my korzystamy z ciszy i spokoju tego miejsca, żeby wreszcie poplażować nad Odrą.






Frankfurt nad Odrą / Słubice
Szybko docieramy do Frankfurtu nad Odrą. Tu znika ścieżka na wale, zjeżdżamy ze szlaku Nysa-Odra i przedzieramy się do centrum miasta. Już na wstępie szykuje się na nas niemiła niespodzianka. Jedziemy spokojnie ścieżką pieszo-rowerową wzdłuż kamienic, gdy jakiś kretyn wylewa coś (pomyje?) przez balkon w ogóle nie patrząc (a może właśnie specjalnie nas oblewa?). Nie jest to gościnne miasto, uważajcie na siebie!
W centrum oglądamy ratusz i kościół Mariacki. Natrafiamy też na dziwne podwyższenie z obrysem ludka na środku jednego ze skwerów.



Przejeżdżamy przez most na polską stronę. W Słubicach, prawdę mówiąc, nie znajdujemy nic specjalnie atrakcyjnego. Napis „Słubice” znajduje się na remontowanym budynku, więc nawet nie podjeżdżamy, aby zrobić mu zdjęcie. Jedyną ciekawostkę (i atrakcję na pewno oryginalną) stanowi pomnik Wikipedii. W Słubicach też zatrzymujemy się na pyszny obiad.

Dojazd na nocleg
Ze Słubic musimy jeszcze kawałek przejechać na nasze miejsce noclegowe. W samym mieście próbowaliśmy coś znaleźć, ale są tu głównie motele jak na każdym większym przejściu granicznych, a takich miejsc staramy się unikać. Nocleg też musi być w komfortowych warunkach. Zwłaszcza, że za pokój w takim motelu nie liczą sobie wcale mniej niż za pokój w normalnym pensjonacie, mieszkaniu czy hotelu.
Unikamy głównych dróg, a więc przedzieramy się przez drogi polne. Właściwie to „przedzieramy się” jest złym określeniem, bo wszystkie drogi są super przejezdne, ubite albo wysypane szutrem. Jedynym mankamentem są rosnące tu liczne barszcze sosnowskiego. Wystarczy jednak uważać i trzymać się środka drogi i można spokojnie przejechać.
W jednym miejscu trafiamy chyba na hodowlę sarenek – jest ich całe stado za siatką. Szkoda, że są uwięzione, choć tak liczna grupa cieszy oko. Ostatnie kilometry do noclegu pokonujemy wałem między główną (i ruchliwą!) drogą a polderami z polami.


Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!
Wesprzyj Smoka na Suppi lub postaw kawę!
