W Beskidzie Niskim jest sporo dawnych łemkowskich wsi, które już nie istnieją. Tym razem proponujemy pętlę przez Radocynę i piękne bukowe lasy.
Rodzaj trasy: | pętla |
Szlak: | żółty + czarny + czerwony |
Liczba kilometrów: | ok 14 km |
Trudność: | bardzo łatwa |
Przewyższenia: | 300 m ↑ 300 m ↓ |
Schroniska: | – |
Atrakcje dodatkowe: | Radocyna – wieś, która nie istnieje, cmentarz łemkowski, ruiny szkoły, cmentarz wojenny z I wojny światowej nr 43, cisza i brak ludzi |
Trasa: | Konieczna przejście graniczne – Radocyna – Dębi Wierch – Beskid – Konieczna przejście graniczne |
Szczyty: | Beskid (692 m n.p.m.) |
Pasmo górskie: | Beskid Niski |
GOT: | 16 punktów |
Tym razem krótka trasa łącząca zarówno spacer przez wieś, której nie ma, jak i wędrówkę przez las i pasmo gór. Idziemy odkrywać Radocynę!
Samochód zostawiamy na parkingu przy dawnym przejściu granicznym w Koniecznej (na Przełęczy Dujawa). Oprócz nas parkuje tu już kilka aut z bagażnikami rowerowymi – jest to bowiem też dobre miejsce startowe na wycieczkę rowerową po wsiach, których nie ma.
Wchodzimy na żółty szlak. Początkowe kilkadziesiąt metrów niestety prowadzi główną drogą do granicy, ale na szczęście nie ma tu żadnych drzew, widoczność jest bardzo dobra i wszelkie jadące samochody (a nie ma ich dużo) omijają nas bezpiecznie. Zaraz też skręcamy na drogę szutrową prowadzącą już do ce.u naszej wycieczki.
Idziemy najpierw drogą między pastwiskami – z każdej strony widzimy pasące się krowy, co bardzo ładnie wygląda na tle gór. Co ciekawe jednak, wejście na niebieski szlak, które tu mijamy i który to szlak rozważaliśmy jako alternatywę drogi powrotnej, jest zagrodzony jak pastwisko – w dodatku bez krów na nim.
Po przejściu pastwisk i łąk wchodzimy do lasu – wciąż szeroką szutrową drogą wiodącą bardzo łagodnie w górę. Jest tu mnóstwo leszczyny, więc mamy dodatkową atrakcję zbierając orzechy. Na całej trasie mijają nas dosłownie 2 auta.
Co ciekawe, jest tu sporo sosen, modrzewi, buków, klonów, ale nie trafiliśmy na ani jednego dęba. Gdy wśród drzew leśnych zaczyna się pojawiać coraz więcej drzew owocowych, wiemy, że zbliżamy się do wsi.
Dochodzimy do większej drogi przez dawną wieś. Tu skręcamy w prawo na czarny szlak. Zaraz też natrafiamy na ruiny dawnej szkoły i krzyż przydrożny.
Kawałek dalej znajdują się dwa sąsiadujące ze sobą cmentarze: bardzo ładnie zadbany cmentarz z I wojny światowej z rosyjskimi żołnierzami i napisami po niemiecku. Za płotem natomiast jest cmentarz wiejski łemkowski – zniszczony i zarośnięty trawą.
Na cmentarzu znajduje się duża tablica informacyjna dotycząca Radocyny. Była to łemkowska wieś głównie grekokatolików, którzy zmienili wiarę na prawosławie. Poza nimi była rodzina żydowska i rodzina Cyganów kowali. W dwudziestoleciu międzywojennym wieś była rozwinięta jak na tamte czasy i oddalenie od większej cywilizacji – funkcjonowały tu aż 2 sklepy, szkoła, czytelnia a nawet wiejski teatr. A potem przyszła wojna i akcja „Wisła”…
Idziemy drogą „przez wieś” i natrafiamy na nowy budynek – jest tu tworzona pasieka. Pszczółkom powinno być dobrze w takim miejscu. Mijamy liczne łąki na niewielkich wzgórzach.
Po pokonaniu kilku zakrętów drogi należy bardzo uważać, żeby się nie zgubić. Droga wiedzie dalej w lewo, natomiast szlak prowadzi w trawy i chaszcze. Na skraju lasu znajduje się (niewidoczna z drogi) wiata. Dalej pokonać trzeba jeszcze 2 polany pośrodku niczego – panuje tu tylko natura i cisza.
W końcu docieramy do Przełęczy pod Dębim Wierchem. Tu skręcamy w prawo na niebieski szlak. A właściwie to niebieski i czerwony idące razem wzdłuż granicy. I to szlaku czerwonego się trzymamy, bo on wiedzie prosto na przejście graniczne w Koniecznej. A szlak niebieski doprowadziłby nas, jak wiemy, do zagrodzonego pastwiska.
Tutaj wchodzimy w zupełnie inny świat. Na całej trasie aż do końca wycieczki idziemy przez las – w większości przepiękny, widny las bukowy. Idziemy wciąż delikatnie pod górę, przy czym nachylenie jest niewielkie. Dopiero gdy docieramy do szczytu (nie jest on ani wyraźnie widoczny, ani oznaczony w żaden sposób) Beskid zaczyna się nachylenie w dół – jest ono bardziej zauważalne niż to w górę, ale wciąż łagodne.
W końcu docieramy do dużej polany po stronie słowackiej. Widok tu jest podobny jak na początku naszej wędrówki dzisiejszej z tą różnicą, że znajdujemy się wyżej i nie ma tu pasących się krów. W pewnym momencie widać stąd budynek dawnego przejścia granicznego.
Na sam koniec, ostatnie kilkadziesiąt metrów, znowu wchodzimy do lasu – tu też warto uważać, żeby nie zgubić szlaku. Z lasu wychodzimy dosłownie na przejściu granicznym po stronie słowackiej, skąd tylko kilka metrów dzieli nas od parkingu i samochodu.
Dzisiejsza wycieczka była bardzo przyjemna, niewymagająca, a przy tym, urozmaicona widokowo i przyrodniczo. A na całej trasie spotkaliśmy tylko 4 piechurów, 4 rowerzystów i 1 pszczelarza…
Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!