Duża pętla Velo Huta to wycieczka kilkugodzinna (albo i całodniowa) po pięknych terenach za Hutą im. Sendzimira należących formalnie do dzielnicy Nowa Huta. Momentami wręcz sielska atmosfera, sporo przyrody, więc warto się tam wybrać, zwłaszcza że niewiele jest na niej trudnych odcinków. Jedynym mankamentem jest fakt, że trzeba jechać z gps-em, bo trasa ta nie jest oznaczona.
Rodzaj trasy: | pętla |
Szlak: | brak oznaczeń |
Liczba kilometrów: | ok 60 km |
Trudność: | łatwa |
Przewyższenia: | 308 m ↑ 308 m ↓ |
Podłoże: | asfalt, płyty betonowe, ziemia, trawa |
Drogi: | ścieżki rowerowe, chodniki, alejki w parku, drogi o małym i średnim natężeniu ruchu, polne drogi |
Atrakcje dodatkowe: | Plac Centralny, dworek Matejki w Krzesławicach, drewniany kościółek w Krzesławicach, pałac w Łuczanowicach, dwór Badenich, drewniany kościółek w Górce Kościelnickiej, pałac w Kościelnikach, Przylasek Rusiecki |
Ślad GPX |
Plac Centralny
Za początek trasy obraliśmy Plac Centralny, który już sam w sobie stanowi perełkę architektoniczną i historyczną ciekawostkę, więc warto go zobaczyć. Postanowiliśmy przejechać pętlę zgodnie z ruchem wskazówek zegara, więc najpierw skierowaliśmy się na Aleję Róż, następnie Park Ratuszowy i na wschód do Parku Szwedzkiego. Tu też warto pooglądać budynki, bo stanowią przykłady eksperymentalnych bloków Nowej Huty.
Przejeżdżamy przez park, mijamy kościół (warto do niego zaglądnąć i spojrzeć do góry), a następnie wzdłuż Alei Solidarności dojechaliśmy nad Zalew Nowohucki. Trasa Velo Huta nie prowadzi bezpośrednio nad brzegami zalewu tylko wzdłuż ul. Bulwarowej by następnie skręcić w prawo za oddziałem PTTK przed hotelem Ibis. Jest piękna upalna pogoda, więc na uliczce musimy jechać slalomami, żeby wyminąć samochody z amatorami pływania na Wandziance.
Krzesławice
Przedostajemy się na wprost na wąski rozpadający się chodniczek, którym przejeżdżamy do ul. Wańkowicza. Tu skręcamy w prawo. Po drodze warto patrzeć (a nawet zboczyć) w prawo za placem zabaw – znajdują się tam kolejno dworek Jana Matejki oraz drewniany kościółek pw. św. Jana Chrzciciela i Matki Bożej Szkaplerznej. Dworek Matejki powstał w 1826r, a malarz kupił go niedługo później. Obecnie znajduje się w nim muzeum, gdzie można podziwiać obrazy i pamiątki po artyście.
Zaraz za nimi urządzamy pierwszy postój na naszej trasie. Ośrodek Kultury Kraków – Nowa Huta ogłosił w tym roku konkurs na objechanie tej trasy i udokumentowanie tego faktu zdjęciami przed każdym z klubów Ośrodka. Pierwsze zdjęcie z serii robimy zatem przed Klubem Krzesławice (który nomen omen sam w sobie jest godnym uwagi obiektem architektonicznym dawnej wsi Krzesławice).
Po dojechaniu do dużej Alei Solidarności skręcamy w lewo. Droga jest lekko nachylona pod górkę, ale co ciekawe znajduje się tu ścieżka rowerowa aż do Kombinatu. Budynki administracji Huty zwane też Pałacem Dożów robią wrażenie. Przed nimi skręcamy w lewo, mijamy szpital na Ujastku i zaraz skręcamy w prawo w ul. Mrozową dawniej prowadzącą do Walcowni. Teraz jest to piękna szeroka NIEMAL PUSTA ulica obsadzona z boku drzewami – świetny odcinek na rozpędzenie się na rowerze. Urządzamy sobie nawet mały wyścig.
Grębałów
Gdy tylko to możliwe, skręcamy w lewo i niepozorną drogą – łącznikiem docieramy pod cmentarz w Grębałowie. Omijamy cmentarz od prawej strony – zaczyna się pierwsza droga z kamieniami. Mijamy Fort pancerny 49 ¼ Grębałów zbudowany w XIX wieku przez Austriaków jako jeden z wielu w ramach Twierdzy Kraków. Teraz znajduje się tam stadnina Przyjaciel Konika.
Gdy tylko mijamy te zielone tereny przy forcie, wjeżdżamy w inny świat. Zapominamy o mieście i miejskim zgiełku, wjeżdżamy na spokojne, ciche, puste uliczki niczym na wsi. A przecież wciąż jesteśmy w Krakowie! Przez cały dzień nie wyjedziemy poza Kraków, cały czas pozostaniemy w granicach miasta, w większości na terenie dzielnicy Nowa Huta. Mijamy Klub Dukat Ośrodka Kultury Kraków – Nowa Huta.
Jedziemy wijącymi się uliczkami, żeby w końcu skręcić w lewo i podjechać pod górę na drugą stronę ul. Kocmyrzowskiej. Tu w Kantorowicach mijamy pola i jeszcze bardziej zanurzamy się w odczuciu sielankowości. Skręt w prawo, następnie druga w prawo i podjeżdżamy pod Klub Zakole Ośrodka Kultury Kraków – Nowa Huta. Okolica robi wrażenie!
Stamtąd droga prowadzi na południe z powrotem ku Kocmyrzowskiej. I tu gubimy się trochę i przejeżdżamy między burakami a ziemniakami zasadzonymi na polach. Możliwe, że źle skręciliśmy, ale możliwe jest również, że a) ścieżka jest lepiej widoczna poza sezonem uprawowym i jej nie zauważyliśmy lub b) została zmieniona/usunięta, bo zaraz przy polu wybudowano nowe ogrodzone osiedle. Gdy utknęliśmy z rowerami na środku pola, poczuliśmy się jak na wakacjach.
Koniec końców udało nam się ten piękny acz problematyczny teren opuścić trochę jadąc, trochę pchając rowery tak, żeby nie uszkodzić plonów. Dobrze, że jest idealna pogoda i nie ma błota, więc mimo przygód nie ugrzęźliśmy tam na dobre. Gdybyście wybierali się na tę trasę, bądźcie tu czujni i dobrze przeanalizujcie sobie trasę na mapach.
Lubocza
Za Kocmyrzowską (dziękujemy Kierowcy, który się zatrzymał i nas przepuścił, bo jeszcze długo byśmy czekali na przejazd) odbijamy w lewo, dojeżdżamy do ROD Lubocza i.. zaskakuje nas najpiękniejszy widok tego dnia. Znajdujemy się na szczycie sporego wzniesienia, więc przed nami roztacza się panorama na całą okolicę, a w oddali widać góry. Przy pięknej pogodzie można by stąd zrobić świetne zdjęcia na Tatry. Nas pogoda aż tak nie rozpieszcza, ale narzekać nie możemy.
Zjeżdżamy długą (asfaltową) drogą w dół 🙂 Problem stanowią tylko samochody jadące pod górę środkiem drogi i spychające nas na kamieniste pobocze. Przed Narodowym Centrum Rugby (wiedzieliście, że coś takiego istnieje?!) skręcamy w lewo, na końcu drogi w prawo i na Łuczanowicką w lewo. Ten fragment drogi jest nietypowy – prowadzi drogą z samochodami i autobusami (jest ich niewiele) między polami uprawnymi i jakimiś magazynami przemysłowymi.
Łuczanowice
Na szczęście nie trwa to długo, wjeżdżamy do Łuczanowic i skręcamy w lewo do parku dworskiego, w którego centrum znajduje się dwór Mycielskich z Klubem Aneks Ośrodka Kultury Kraków – Nowa Huta, mieszkaniami prywatnymi i kaplicą. Wybudowany został w stylu barokowo-klasycystycznym, a następnie na przestrzeni lat poddawany był licznym przebudowom.
Wadów
Wracamy do główną drogę i dalej jedziemy prosto kierując się na południowy-wschód. Gdy kończy się asfaltowa droga, czeka nas kawałek do przejechania po trasie i wyjeżdżamy koło szkoły w Wadowie. Skręt w prawo i za ROD Belferek po lewej warto przejechać przez park i zobaczyć dwór Badenich (szlak omija go za ogrodzeniem parku). Ten klasycystyczny dwór po latach świetności wykorzystywany był jako szkoła i przedszkole, a obecnie jest niewykorzystywany i niestety coraz bardziej niszczeje.
Górka Kościelnicka i Kościelniki
Za parkiem znowu w prawo i na skrzyżowaniu w lewo. I teraz prosto, prosto przez pola i zieleń, minąć dojazd do Węgrzynowic i dalej prosto aż do zjazdu w Górce Kościelnickiej – wyjątkowo przyjemny fragment trasy. W Górce Kościelnickiej, jak sama nazwa wskazuje, warto wyjechać na górkę zobaczyć zabytkowy drewniany kościół pw. Wszystkich Świętych.
Wracamy na dół i robimy postój na lody i dotankowanie wody. Teraz czeka nas przejazd główną drogą między domami i podjazd na górę, na której znajduje się pałac Wodzickich w Kościelnikach. Niestety wjazd na teren otaczającego go parku jest zamknięty, a wielka szkoda, bo park jest ogromny, a wczesnoklasycystyczny pałac musiał być przepiękny w latach świetności. Co ciekawe, po upadku powstania warszawskiego właściciele pałacu, ród Wodzickich, urządzili w nim szpital dla uchodźców ze stalicy.
Skręcamy w prawo i ul. Andrzeja Stopki dojeżdżamy do ul. Kościelnickiej, robimy zdjęcie przed Klubem Pod Kasztanami Ośrodka Kultury Kraków – Nowa Huta i śmigamy dalej. Na rondzie drugi zjazd? Jednak pomyłka, cofamy się do pierwszego zjazdu i jedziemy dalej. Po prawej mijamy OSP Kościelniki – robi wrażenie.
Na skrzyżowaniu skręcamy w lewo (w prawo też warto – jedzie się przez pola, a na końcu w Ruszczy oglądnąć można ruiny dworu Popielów). Przejeżdżamy przez Igołomską, która wciąż jest w remoncie, co nam o dziwo ułatwia sprawę przejazdu, bo auta jadą bardzo powoli i przepuszczają jadących tak, jak my. Przejeżdżamy przez Wyciąże do Wolicy. Droga sama nas prowadzi. Robimy zdjęcie przed Klubem Jedność Ośrodka Kultury Kraków – Nowa Huta.
Przylasek Rusiecki
Przed bardzo ruchliwą ul. Brzeską zakręcamy z powrotem. Tu jesteśmy na najbardziej wysuniętym na wschód punkcie Velo Huta (i jednocześnie jednym z najbardziej wysuniętych punktów Krakowa). Po lewej mijamy stawy, których obecność nas trochę dziwi – ewidentnie tu nas jeszcze nie było 🙂 Dojeżdżamy do Wisły i od tego momentu jedziemy już w prawo w stronę Krakowa częściowo wałami, a częściowo dróżkami. Jedynie przed Przylaskiem Wyciąskim jest mała zmyła, bo trzeba wjechać w krzaki i skrótem przejechać dalej. W Przylasku Rusieckim tyle ludzi, że nawet nie próbujemy się tu zatrzymywać na dłużej.
Wydostajemy się spomiędzy zbiorników wodnych w kierunku Stryjowa. Przy stadionie Złomex znajdujemy Klub Herkules Ośrodka Kultury Kraków – Nowa Huta i skręcamy w lewo. Jestem pod wielkim wrażeniem, jak rozbudowała się tutejsza szkoła – chyba dobudowali im całkiem nowe sale gimnastyczne.Jedziemy cały czas prosto. W Chałupkach Górnych mija nas ukwiecony samochód wyjeżdżający z weselnie przybranego domu. Zastanawiamy się, czy możemy zrobić im “bramę” – chyba by się nieźle zdziwili 🙂 W Chałupkach Klub Karino Ośrodka Kultury Kraków – Nowa Huta, przed którym skręcamy w prawo z Truskawkowej w Żółwią. Dalej jedziemy Rumiankową, Kłosową, Łubinową (mijamy stację pomp oczyszczalni Kujawy) i Wrzosową – czyż te nazwy nie są cudne?!
Tu droga się kończy i wjeżdżamy polną drogą do lasku, z którego wyjeżdżamy na Popielnik. Mijamy oczyszczalnię ścieków Kujawy, a z lewej wzdłuż drogi ciągną się cały czas rury. Jak tylko jest to możliwe zjeżdżamy w lewo na drogę z betonowych płyt, której nie polecam samotnie i po ciemku. Ani po opadach deszczu… Ale trzeba przyznać, że jest ciekawa. Wyjeżdżamy przy Ekospalarni Kraków. Dalej Jeżynową (wciąż niepozorna dróżka), pod obwodnicą Krakowa, w prawo aż do Ptaszyckiego (trochę pod górkę i trochę z górki).
Od tego momentu czeka nas już całkiem prosta droga. Trasa Velo Huta skręca jeszcze w kierunku Mogiły, przez park Rogozińskich z ruinami dworku (są wpisane do rejestru zabytków miasta Krakowa) i pod Szpital Żeromskiego, ale my wracamy już do domu. Na koniec zaraz przed Placem Centralnym mijamy jeszcze Muzeum Nowej Huty. I w ten sposób dojeżdżamy do punktu rozpoczęcia wycieczki.
Czy było warto? Było! Trasa stanowczo godna polecenia na piękny wakacyjny dzień.
Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!