Wycieczkę na Turbacz można odbyć z wielu stron świata, a najczęściej wybiera się szlaki z Nowego Targu. My tym razem idziemy na Turbacz z Koninek.
Rodzaj trasy: | pętla |
Szlak: | zielony + czerwony + niebieski |
Liczba kilometrów: | ok 17 km |
Trudność: | łatwa / średnia |
Przewyższenia: | 830 m ↑ 830 m ↓ |
Schroniska: | schronisko PTTK Turbacz |
Atrakcje dodatkowe: | obserwatorium astronomiczne na Suchorze, widok na Tatry, szałasowy ołtarz na Hali Turbacz |
Trasa: | Koninki – Obidowiec – Turbacz – Koninki |
Szczyty: | Tobołczyk (969m n.p.m.), Tobołów (994 m n.p.m.), Obidowiec (1106 m n.p.m.), Rozdziele (1180 m n.p.m.), Turbacz (1310 m n.p.m.), Suchy Groń (1043 m n.p.m.) |
Pasmo górskie: | Gorce |
GOT: | 24 punkty |
Wycieczkę zaczynamy dokładnie w punkcie, gdzie zbiegają (a może właśnie rozłączają się?) szlaki zielony i niebieski. Wybieramy wejście zielonym, a zejście niebieskim, ale w drugim kierunku też byłaby fajna pętla. Przyjeżdżając tu samochodem, najlepiej jednak zaparkować na parkingu w Koninkach niedaleko dolnej stacji wyciągu i wtedy wybrać odwrotny kierunek pokonywania pętli.
Zielony szlak od początku pnia się ostro w górę – najpierw asfaltem między domami oferując z każdym metrem coraz okazalsze widoki, po czym wchodzi do lasu. W lesie w jednym momencie trochę głupiejemy, bo ścieżka, którą prowadzi szlak, jest zagrodzona kolorowymi chorągiewkami. Na karteczce na niej jest informacja, że to jest skrzyżowanie z trasą rowerową i żeby nie chodzić tamtędy. Ale przez to zagrodzenie ścieżki pieszej sami wymuszają na pieszych wędrowcach konieczność ominięcia chorągiewek właśnie idąc trasą rowerową. Dziwne, ale nie należy się zrażać, tylko trzeba iść dalej do góry odnajdując z powrotem szlak pieszy.
Idzie się bardzo przyjemnie aż zaczynają się początki polany. Jest to Polana Tobołów z górną stacją wyciągu. Wyciąg (niezmiennie krzesełkowy z krzesłami pojedynczymi) działa i dzisiaj wywozi sporo rowerzystów, którzy nas potem mijają na dalszej trasie.
Zielonym szlakiem spokojnie docieramy prawie po płaskim pod Suchorę, na której dojrzeć można obserwatorium astronomiczne, które jest częścią tzw. Teleskopu Globalnego obejmującego podobne ośrodki z całego świata, a na naszą krajową skalę jest najwyżej położonym obserwatorium.
Tu robimy postój na nabranie sił przed ostatnim fragmentem tego szlaku: schodami przez las. Schodów jest sporo i nie idzie się po nich bardzo komfortowo. Na szczęście, gdy tylko się kończą, z powrotem pojawia się ścieżka o małym nachyleniu i aż do Obidowca idzie się z wielką przyjemnością.
Tu trafiamy na główny, długodystansowy szlak czerwony. Skręcamy w lewo i nim kierujemy się na Turbacz. Jest to szeroka droga lekko falująca w górę i w dół, mało jest forsujących fragmentów po kamieniach. A na Rozdzielu wita nas przepiękny widok na Tatry!
Potem należy iść trochę bardziej czujnie – szeroka, prawie płaska droga idzie dalej prosto, ale my wraz z czerwonym szlakiem skręcamy w lewo wąską, kamienistą ścieżką ostro pod górę. Jest to już ostatni fragment przez Turbaczem. A tuż przez samym szczytem znowu pojawia się szersza, płaska dróżka, a do tego widok na szereg pasm górskich. Zwłaszcza łatwo wypatrzyć stąd Babią Górę.
Na Turbaczu o dziwo nie ma tłumów, choć jest tu wyraźnie dużo więcej ludzi niż na szlaku. Właściwie to przez całą naszą wędrówkę spotykaliśmy stopniowo coraz więcej ludzi, np. aż do Tobołczyka nie mijaliśmy nikogo, od wyciągu coraz więcej, a jeszcze więcej ludzi wędrowało czerwonym szlakiem. Mimo to na samym szczycie można spokojnie usiąść, porobić zdjęcia i rozkoszować się pięknymi widokami.
Po krótkiej przerwie na szczycie idziemy dalej do schroniska. Schronisko niedawno zostało wyremontowane, więc czeka nas tu niespodzianka – na dole na lewo od wejścia jest część kawiarniana, a do restauracji na piętrze trzeba przejść przez dodatkową parę drzwi w głębi.
Kupujemy sobie po kawie i dajemy się skusić na deser gorczański – szarlotkę z bitą śmietaną i sosem borówkowym. Pycha! Smakuje obłędnie, a że do konsumpcji siadamy przed schroniskiem, towarzyszą temu piękne widoki na Tatry.
Z żalem decydujemy się na dalszą wędrówkę. Na koniec robimy jeszcze zdjęcie z drogowskazem – absolutny mus przy schronisku na Turbaczu. Kadr tego wielkiego (z dużą liczbą szlaków) drogowskazu z Tatrami w tle jest chyba bardziej charakterystycznym symbolem Turbacza niż sam napis z nazwą szczytu czy budynek schroniska.
Droga powrotna wypada nam szlakiem niebieskim, więc od razu kierujemy się za schronisko w kierunku północnym. Po pierwszych zakrętach szlaku pojawia się piękny widok na Halę Turbacz.
Na hali mijamy szałasowy ołtarz, a dalej diabelski kamień. Kolejna polana odsłania nam widok na Beskid Wyspowy z pięknie wyeksponowanymi Luboniem Wielkim, Szczeblem i Lubogoszczą.
W prawo odbija zielony szlak zostawiając nas już tylko ze szlakiem niebieskim biegnącym w dół przez las. Po drodze przechodzimy jeszcze przez kilka polanek, a na końcu trafiamy na schody i dość ostre zejście w dół slalomem. W ten sposób docieramy na deptaka, którym docieramy prosto na parking w Koninkach i dalej wzdłuż głównej drogi przez wieś do punktu startowego.
Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!
1 komentarz do “Turbacz z Koninek”