To już któryś raz, kiedy odwiedzamy Kacwin, ale jeszcze nigdy nie byliśmy na oznaczonym na mapie googla punkcie widokowym. Trzeba było to nadrobić! Zwłaszcza, że pogoda nie jest najgorsza i już z okna widzimy, że Tatry są wyraźnie widoczne mimo chmur.
Rodzaj trasy: | pętla piesza |
Szlak: | czerwony + brak |
Liczba kilometrów: | 8,5 km |
Trudność: | łatwa |
Przewyższenia: | 320 m ↑ 320 m ↓ |
Schroniska: | – |
Atrakcje dodatkowe: | punkt widokowy na Tatry i Pieniny |
Trasa: | Kacwin – punkt widokowy – Kacwin |
GOT: | 10 punktów |
Po wczorajszej wycieczce rowerowej nadszedł czas na zmianę środka transportu. Tym razem spacer bez rowerów. Znajdujemy na mapie googla, że w pobliżu znajduje się punkt widokowy, na którym nigdy nie byliśmy. I tym samym znaleźliśmy cel wędrówki.
Już tradycyjnie zaczynamy pod kościołem pw. Wszystkich Świętych w samym centrum wsi. Kierujemy się na południe czerwonym szlakiem. Przechodzimy prawie do końca wsi i przed jednymi z ostatnich zabudowań, przed kolejnym mostkiem skręcamy w prawo.
Po chwili kończy się asfalt i zaczyn a polna droga. Mijamy łąki z pasącymi się krowami – jedna jest bardzo ciekawska i towarzyska, idzie po drugiej stronie ogrodzenia równo z nami. Na drodze jest trochę błota i pnie się pod górę. Skręt w prawo, tu jest bardziej sucho, błoto zostawiamy za sobą. Po prawej zaczyna się pojawiać oszałamiający widok na zabudowania wsi otoczone soczystą zielenią. Na szczycie tego wzniesienia oglądamy się za siebie i widzimy Tatry.
Następnie kawałek drogi lekko w dół i dochodzimy do przeszkody – przez drogę przepływa potok. Mimo dokładnych obserwacji, nie doczekaliśmy, żeby ktokolwiek chociaż umoczył buty. Przechodzimy suchą nogą po kamieniach.
Zakręt w lewo i pniemy się pod górę do punktu docelowego. Trzeba przyznać, że słusznie jest on oznaczony punktem widokowym – na południe mamy panoramę Tatr, a na północny wschód widzimy Pieniny z wyraźnie odróżniającymi się Trzema Koronami. Tu jest ślicznie! Szkoda tylko, że wieje i nie da się do tego miejsca zamówić pizzy.
Żeby nie cofać się po własnych śladach, idziemy dalej do lasu. W naszą stronę giegną 2 kundle wściekle ujadające. Pilnują swojego pola. Przecinamy niebieski szlak, mijamy ołtarz polowy. Wychodzimy z lasu ponownie na łąki i pola. Widzimy kolejne pasące się krowy. Aż się dziwimy, że wszędzie spotykamy krowy, a jeszcze nie widzieliśmy tu pasących się owieczek.
W oddali widzimy wioskę indiańską. Ale nie idziemy w jej kierunku, tylko odbijamy w prawo w stronę wsi. Polną drogą, uważając na kamienie, schodzimy do drogi, którą wiedzie czerwony szlak. Jeszcze kilka kroków i z powrotem jesteśmy w punkcie początkowym wycieczki. Głodni wracamy na obiad i kawę. Wszak robimy dobrą kawę, ale odrobinę za mocną 😉
Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!