Zapraszamy na przyjemny spacer przez Beskid Mały. Tym razem czeka na nas Potrójna! Idziecie z nami?
Rodzaj trasy: | pętla |
Szlak: | czarny + żółty |
Liczba kilometrów: | 13 km |
Trudność: | łatwa / średnia |
Przewyższenia: | 610 m ↑ 610 m ↓ |
Schroniska: | Chatka na Potrójnej, Chatka pod Potrójną |
Atrakcje dodatkowe: | skała Zbójeckie Okno, widok na Beskid Żywiecki |
Trasa: | Rzyki – Potrójna – Chatka pod Potrójną – Łamana Skała – Rzyki |
Szczyty: | Potrójna Czarny Groń (888 m n.p.m.), Potrójna (883 m n.p.m.), Łamana Skała (929 m n.p.m.), Madohora (910 m n.p.m.) |
Pasmo górskie: | Beskid Mały |
GOT: | 22 punkty |
Auto zostawiamy na parkingu w Rzykach obok Magicznej Osady (na mapach googla parking jest oznaczony jako „Parking – szlak na Potrójną”). I od razu się trochę gubimy. O ile w lecie, gdy jest ciepło i nie ma dużo wody w potoku, można przejść przez potok na skróty, o tyle teraz wolimy nie ryzykować przemoczenia butów. Wejście na czarny szlak na Potrójną znajduje się zaraz przy zabudowaniach Magicznej Osady.
Początkowo czarny szlak wiedzie łagodną ścieżką wzdłuż potoku, ale wkrótce zaczyna się robić bardziej stromy. Cały czas idziemy przez las i nie ma stąd widoków. Za to co jakiś czas na swojej drodze spotykamy tablice ścieżki edukacyjnej.
Po dwóch bardziej stromych odcinkach docieramy do całkiem płaskiej szerokiej ścieżki. Nią docieramy do drogi, w którą skręcamy w lewo. A na zakręcie oglądamy kapliczkę.
Od tego momentu czeka nas już niedługa wędrówka niezbyt stromą drogą. Już po parudziesięciu metrach natrafiamy na pierwsze zabudowania i pierwsze widoki na Beskid Mały. Jeszcze tylko kawałek i już jesteśmy na Potrójnej Czarnym Groniu.
Warto tu wspomnieć o ciekawostkach związanych z nazwą. Wbrew pozorom Potrójna nie składa się z trzech szczytów… a z dwóch. Zgodnie z oznakowaniem na szczytach, północny szczyt ma nazwę właśnie Potrójna Czarny Groń, natomiast południowy nazywa się po prostu Potrójna. Internety donoszą natomiast, że południowy szczyt nosi też nazwę Praciaki. Dla miejscowej ludności szczyty te były nazywane zawsze Czarnym Groniem.
No ale skąd taka myląca nazwa, skoro nie mamy trzech wierzchołków? Zawinili tu niemieccy kartografowie pod koniec XIX wieku, ponieważ szczytowi nadali nazwę znajdującego się tuż pod nią przysiółka Hatale osiedla Potrójna.
Między dwoma szczytami Potrójnej warto zboczyć ze ścieżki trochę w dół właśnie do przysiółka Hatale do Chaty na Potrójnej. Jest to prywatne schronisko, gdzie można zjeść pyszne drożdżówy!
Ciekawa jest też najbliższa okolica chaty, ponieważ jest tu kilka rozpadających się zabudowań (niech Was to nie zraża, chata działa!), a nawet stare auto w klimacie post-apo.
Na samej Potrójnej oprócz drogowskazu z nazwą szczytu znajduje się kapliczka z figurką Matki Boskiej. Przy ładnej pogodzie (niestety nam się dziś nie udało) roztacza się stąd widok na Beskid Mały, Śląski i Żywiecki.
Z Potrójnej idziemy dalej szlakami czerwonym i żółtym lekko w dół. Oba szlaki przez spory kawałek idą razem, jednak na jakiś czas się od siebie oddalają. My wybieramy szlak żółty, który jest ciut dłuższy, ale za to omija wzniesienie i oferuje inne atrakcje.
Już po parudziesięciu metrach od miejsca, w którym szlaki czerwony i żółty się rozchodzą, skręcamy w lewo i możemy tu podziwiać skałę Zbójeckie Okno.
Dalsza droga żółtym szlakiem też jest bardzo przyjemna, prowadzi dość szeroką ścieżką niemal po płaskim. Nawet nie wiemy, kiedy docieramy do Chatki pod Potrójną, która jest bardzo oryginalna. Warto zabawić tu chwilę dłużej i poczytać napisy na licznych drogowskazach i tabliczkach.
Po kolejnych kilkunastu minutach wędrówki lekko pod górę docieramy do Przełęczy na Przykrej, gdzie szlaki żółty i czerwony ponownie się łączą.
Od tego momentu czeka nas kilka wzniesień. Najpierw natrafiamy na górną stację wyciągu Czarny Groń.
Tu też zaczyna się rezerwat przyrody Madohora, w obrębie którego leży Łamana Skała, przez który to szczyt przechodzimy.
Za Łamaną Skałą czeka nas jeszcze kawałek do przejścia lasem mniej więcej po płaskim. Nie rozpędzajcie się tu jednak za bardzo, bo trzeba wypatrywać skrętu żółtego szlaku w lewo. Pierwsze kilkadziesiąt metrów przebiega stromo w dół po kamieniach. Potem na szczęście robi się dużo łagodniej, a wkrótce ścieżka zamienia się w szeroką leśną drogę. Żeby nie było jednak za łatwo, to na drodze trzeba pokonać przepływający przez nią potoczek.
Po ponad półgodzinnej wędrówce w dół, wychodzimy z lasu prosto pod dolną stację wyciągu Czarny Groń. Od tego momentu trzeba bardzo uważać, bo schodzi się drogą z betonowych płyt, którą w tę i we w tę kursują busiki dowożące narciarzy z parkingu pod wyciąg.
Od parkingu dla narciarzy idziemy już asfaltową drogą aż do parkingu, z którego zaczynaliśmy wędrówkę. Wkrótce przechodzimy przez mostek i od tego momentu po lewej towarzyszy nam potok, a po prawej mijamy domki (prawdopodobnie letnie domy, bo teraz większość wygląda na opuszczone). Niestety pobocza brak.
Tym sposobem docieramy do punktu wyjścia. Mimo kiepskiej pogody i braku widoków, spacer zaliczamy do udanych. Zwłaszcza że jest dopiero początek lutego, a my na swojej drodze napotkaliśmy niewiele śniegu i oblodzonych fragmentów, a za to sporo śpiewających ptaków. Gorąco polecamy taką pętelkę! Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!
Wesprzyj Smoka na Suppi lub postaw kawę!