Rok 2025 rozpoczynamy dość tradycyjnie od Beskidu Wyspowego. Kierujemy się na Szczebel i tu odkrywamy zimę.
Rodzaj trasy: | pętla |
Szlak: | czarny + zielony + zielona ścieżka dydaktyczna |
Liczba kilometrów: | ok 12 km |
Trudność: | średnia |
Przewyższenia: | 650 m ↑ 650 m ↓ |
Schroniska: | – |
Atrakcje dodatkowe: | widok na Beskid Wyspowy, jama Zimna Dziura |
Trasa: | Lubień – Mały Szczebel – Szczebel – Lubień |
Szczyty: | Mały Szczebel (770 m n.p.m.), Szczebel (977 m n.p.m.), Czechówka (739 m n.p.m.), Mały Groń (714 m n.p.m.) |
Pasmo górskie: | Beskid Wyspowy |
GOT: | 18 punktów |
Samochód zostawiamy na parkingu pod kościołem w Lubniu. Poza Górą Chełm, do której się idzie z Myślenic, i poza Lubomirem, który można zdobyć z Pcimia, Szczebel zdobywany z Lubonia jest najbliżej Krakowa położoną opcją wycieczkową wśród szczytów, które śmiało możemy wpisać do książeczki GOT. Jest to też jeden ze szczytów Korony Beskidu Wyspowego. Od samego Krakowa do Lubnia dojeżdżamy dwupasmówką w mniej niż godzinę (powrót może być dłuższy ze względu na korki na wjeździe do miasta).
Kierujemy się od cmentarza, wzdłuż kościoła prosto drogą pod górę. Prowadzi tędy czarny szlak, którego będziemy trzymać się aż do szczytu. Po drodze przechodzimy nad zakopianką i mijamy kilka domów. Stąd ładnie widać górę, którą dziś mamy „pokonać”. Niby niecałe 1000 metrów, a robi wrażenie.
Gdy kończy się asfalt, wchodzimy do lasu. Przekraczamy potok, dalej mijamy polanę z altaną koła łowieckiego Lubień i kapliczką z ławkami.
Po drodze jest sporo stromych podejść, które mogą dać w kość. Na dodatek są kamieniste, więc mimo swojej śliskości, nie bardzo da się założyć raczki. Ale spokojnie, uważając pod nogi, pniemy się pod górę. Wkraczamy w coraz bardziej zimowy świat. A i latem musi tu być ładnie i zapewne też trzeba uważać pod nogi.
Docieramy do drogowskazu i jamy o nazwie Zimna Dziura. Robi wrażenie, ale trzeba uważać, żeby do niej nie wpaść.
Kawałek dalej uważajcie. Idzie się przyjemnie dość szeroką ścieżką o małym nachyleniu i łatwo przeoczyć odbicie szlaku w lewo. Zwłaszcza, że w tym miejscu zaczyna się kolejny stromy odcinek wiodący zboczem góry zygzakiem. Tędy prowadzi też oznaczenie szlaku. Pocieszające jest jednak to, że jeśli przejdziecie dalej, też traficie na górę. Nie wiemy, jak – pewnie bardziej na około. Ale grupka osób, która przed nami poszła prosto pomijając szlak, dotarła na Szczebel i to przed nami. Tamtej drogi jednak, siłą rzeczy, nie znamy, więc nie opiszemy 🙂 Szlakiem idzie się pomału, ale do przodu. I cały czas przez las.
W końcu docieramy do połączenia szlaku czarnego z zielonym, którym potem będziemy schodzić. Jeszcze kilka metrów i już możemy podziwiać pierwsze widoki. Do pierwszego punktu widokowego trzeba zejść odrobinę ze szlaku. Kolejny jest na szlaku i jest równocześnie miejscem startu dla paralotniarzy.
Kolejny punkt widokowy znajduje się już na szczycie. Śmiało można powiedzieć, że z punktu paralotniarskiego widok nawet jest lepszy – w tym samym kierunku i nie przeszkadzają żadne krzaki czy drzewa. W dole widać Kasinkę Małą z charakterystycznym zakrętem z kościołem. Po lewej mamy Kiczorę, a bardziej po prawej na pierwszym planie Lubogoszcz, za którą kryje się Śnieżnica. Jeszcze bardziej na prawo, na skraju pola widzenia mamy Ćwilin i za nim Łopień, a całkiem na prawo najwyższą Mogielicę. Na wprost natomiast za Kasinką widzimy Wierzbanowską Górę i Ciecień.
Na Szczeblu znajdziecie 2 tabliczki z informacją o szczycie, do tego tablicę z mapą, ławeczkę, ławę i polowy ołtarz.
Niestety nie możemy nacieszyć się długo widokami, a już na pewno nie uda nam się wypatrzeć za drzewami w kierunku południowym Tatr. Schodzimy więc z powrotem, wybierając szlak zielony. Szlak ten nie jest tak stromy jak szlak czarny, więc schodzi się bardzo przyjemnie. Po drodze musimy pokonać kilka zamarzniętych kałuż, ale nie czekają na nas inne trudne fragmenty.
Warto po lewej stronie wypatrywać widoków między drzewami, bo można dopatrzeć się sąsiedniej góry – Lubonia Wielkiego.
W pewnym momencie znowu trzeba zachować czujność. Ładnie oznaczony szlak mówi, że mamy iść w lewo. Jednak my opuszczamy szlak zielony, a wkraczamy na ścieżkę edukacyjną o kolorze również zielonym. Dzięki temu zamiast do Tenczyna, zejdziemy do Lubnia. Na szczęście oznaczenia są dobre, a na rozejściu szlaków stoi drogowskaz.
Od tego jednak momentu trzeba mieć się na baczności, bo oznaczenia ścieżki dydaktycznej są łatwiejsze do przeoczenia. Łatwo tu zmylić drogę w kilku miejscach, więc oczy dookoła głowy! Do tego warto mieć ze sobą aktualną mapę i gps.
Docieramy do większej polany, z której roztacza się widok na zakopiankę i znajdującą się za nią Zembalową. Znajdujemy tu też mnóstwo śladów zwierząt, a nawet widzimy uciekającą w las sarenkę. Tu też trzeba uważać, bo szlak skręca w lewo zaraz na początku polany, a oznaczenie znajduje się w dziwnym miejscu, więc może wprowadzić w błąd.
Dalej czeka nas już tylko zejście małym wąwozem, przecięcie rzeczki i już docieramy do pierwszych zabudowań.
Tu między domami też trzeba wypatrywać oznaczeń szlaku, żeby nie rozpędzić się za bardzo. Na ostrym zygzaku nie podążamy główną drogą, tylko wdrapujemy się trochę pod górkę w prawo i dopiero tej drogi się trzymamy. Kolejne metry wiodą wzdłuż zakopianki, po czym przechodzimy pod nią i tuptamy przez Lubień. Mijamy m.in. urząd gminy, a przed rzeką (a jakże! Lubieńką!) skręcamy w prawo w dróżkę wiodącą wzdłuż rzeki aż do cmentarza, przy którym parkujemy.
Ogólnie jest to dość krótka (zarówno kilometrowo, jak i czasowo) wycieczka, ale nie należy lekceważyć Szczebla i niektórych ostrych fragmentów podejścia czarnym szlakiem. Raczej nie każdemu te stromizny się spodobają. Ale jeśli szukacie pomysłu na szybką wyprawę niedaleko Krakowa, stromizna Wam nie straszna, a widoki są dobrze widziane, to Szczebel będzie dla Was jak znalazł. Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!
Wesprzyj Smoka na Suppi lub postaw kawę!