Tym razem padło na jeden z najlepiej znanych szczytów Beskidu Wyspowego – Luboń Wielki.
Rodzaj trasy: | pętla |
Szlak: | żółty + niebieski |
Liczba kilometrów: | ok 7 km |
Trudność: | średnia |
Przewyższenia: | 550 m ↑ 550 m ↓ |
Schroniska: | Schronisko PTTK na Luboniu Wielkim |
Atrakcje dodatkowe: | Perć Borkowskiego, grotka, widok na Beskid Wyspowy, Gorce, Pieniny i Tatry |
Trasa: | Rabka, Zaryte – Perć Borkowskiego – Luboń Wielki – Rabka, Zaryte |
Szczyty: | Luboń Wielki (1022 m n.p.m.) |
Pasmo górskie: | Beskid Wyspowy |
GOT: | 14 punktów |
Prognozy pogody pokazują cały dzień mgieł w Krakowie, natomiast na Luboniu Wielkim słońce i stosunkowo ciepło. Aż nie chce się wierzyć, ale jedziemy sprawdzić. Rzeczywiście Kraków szary i bury. Na Zakopiance za Myślenicami zaczynają się mgły, żeby na nowym odcinku Zakopianki się wzmocnić. Nie zapowiada się to dobrze. Wjeżdżamy do tunelu. I niespodzianka! Wyjazd z tunelu wita nas pięknym słońcem! Potem w Rabce znowu pojawia się mgła, ale już nie tak wielka. Może prognozy się sprawdzą?
Samochód zostawiamy na trawiastym parkingu za Lewiatanem w Rabce, Zaryte. Parking jest płatny przy wyjeździe 10 zł w kasie sklepu (płatność nabijana jest na paragon).
Zaczynamy marsz od przejścia chodnikiem wzdłuż głównej drogi za Lewiatan i Żabkę. Trzeba uważnie patrzeć na oznaczenia, żeby w dobrym momencie skręcić w lewo na żółty szlak. W końcu jesteśmy na szlaku i powoli pniemy się do góry. Idzie się przyjemnie leśną dróżką o średnim nachyleniu. Za plecami mamy mgłę, a z drzew skapuje na nas ogrzewana przez słońce pozostałość po nocnym przymrozku. Jest listopadowy klimacik.
Mniej więcej w połowie góry wychodzimy ponad mgłę i chmury i robi się pogodnie. Zmienia się też droga – robi się stromiej. Cały czas jednak idziemy leśną dróżką, a spadnięte liście przykrywają kamyki na drodze, więc trzeba uważać.
Bardziej płasko się robi, gdy dochodzimy do tablicy informującej o terenie rezerwatu przyrody i obszatu Natura 200 Luboń Wielki.
Docieramy do gołoborza. I tu uwaga! Warto podejść pod nie, żeby zobaczyć je od dołu w całej okazałości. Jednak szlak wcześniej skręca w prawo!
Po przejściu kilkudziesięciu metrów wijącą się trochę ścieżką między drzewami wchodzimy na gołoborze, a więc obszar głazów nazywany Percią Borkowskiego. Przejście tego wcale niedługiego odcinku jest ciekawe, ale niekoniecznie spodoba się każdemu.
Trzeba uważać, jak stawia się nogi, więc nie jest to prostu spacerek przez las. Ale na pewno fajny i wbrew pozorom nie taki trudny. Warto jednak wiedzieć o tym fragmencie i być na niego przygotowanym.
I co najważniejsze, co jakiś czas koniecznie trzeba oglądać się za siebie. Z Perci Borkowskiego roztacza się piękny widok na Gorce, Pieniny i Tatry. A dzisiaj dodatkowo wszystko skąpane jest w chmurach i mgle, z której wyłaniają się góry.
Cudownie! Oczywiście najlepsze miejsce widokowe jest u góry gołoborza.
U szczytu tego skalistego wzniesienia trzeba zachować znowu uwagę, żeby nie zgubić szlaku, który tu mocno skręca w lewo. Na wprost jest strome kamieniste zejście. Można też kilka metrów wcześniej już skręcić w lewo w mały wąwóz prowadzący do groty. Kto mieszka w grocie, nie wiemy.
Od groty nie musimy się cofać, bo zaraz po prawej widać już szlak żółty, którym dalej podążamy. Z tego punktu czeka nas jeszcze zejście ze wzniesienia (ale szlakiem jest ono łagodne i bez głazów), kawałek trawersem i jeszcze strome podejście przez bukowy las do góry.
I już docieramy do połączenia szlaku żółtego z czerwonym, skąd już tylko kilka kroków i wita nas Luboń Wielki.
A widoki z Lubonia dzisiaj są powalające. Na własne oczy możemy się przekonać, czemu to pasmo górskie nazywa się Beskid Wyspowy. Z morza mgieł i chmur wystają pojedyncze wyspy. Najbliżej widzimy Szczebel, trochę na prawo Lubogoszcz, a w oddali Lubomir.
Przed schroniskiem jest gwarno i spotykamy tu bardzo dużo rowerzystów MTB i elektrorowerzystów. Schronisko i wszystkie ławy i ławki są mocno oblegane przy takiej pogodzie.
Pieczątki GOT można znaleźć w podpisanej skrzyneczce po lewej od wejścia do schroniska i drugą wejściu na półeczce na prawej ścianie. Wewnątrz schronisko jest malutkie – mieszczą się tu tylko 2 stoły i barek, a u góry jest pomieszczenie sypialne. Koło barku jest ciekawa ściana, na której ludzie przypinają swoje (?) zdjęcia.
Dajemy się skusić na gorącą czekoladę. Szukając miejsca do siedzenia, natrafiamy na rzeźbę jak Światowid. Przy okazji ważna wskazówka – nie udało nam się znaleźć ani w, ani przed schroniskiem żadnego kosza na śmieci, więc warto mieć ze sobą jakiś worek. Najbliższy kosz, jaki udało się nam znaleźć, jest już przy głównej drodze w Rabce Zaryte. Nie jest to kłopot, ale worek pomoże w transporcie.
Aby zejść do Rabki można wybrać szlak niebieski (prosto pod mijaną rano Żabkę) lub ewentualnie zielony (trzeba potem kawałek przejść wzdłuż głównej drogi). Początkowo oba biegną razem, po czym niebieski odbija na lewo, a zielony na prawo (trzeba tu uważać). My kierujemy się szlakiem niebieskim.
Schodzi się przyjemnie, nie ma dużych stromizn. Oczywiście idziemy cały czas przez las drogami i ścieżkami pełnymi kamyczków i jesiennych liści, więc pod nogi patrzeć trzeba. Na zejściu cały czas towarzyszy nam pogodna listopadowa aura.
Zarówno szlak żółty, jak i niebieski są dobrze oznaczone, więc ciężko o pomyłkę. Zejście szlakiem niebieskim przebiega bardzo sprawnie i nadspodziewanie szybko. Do cywilizacji wchodzimy mijając kilka domów i garaży. Ciekawy jest płot postawiony wzdłuż rowu. Po dotarciu do głównej drogi na wysokości Żabki (i kafejki internetowej!!!) skręcamy oczywiście w prawo i chodnikiem tuptamy do parkingu.
Krótka, ale piękna wycieczka, którą gorąco polecamy, jeżeli nie chcecie (nie możecie) spędzić całego dnia w górach. Stosunkowo niedaleko od Krakowa, z łatwym dojazdem, więc czemu się na nią nie skusić? Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!
Wesprzyj Smoka na Suppi!