Chyba najbardziej znana polska góra zaraz po Kasprowym i Giewoncie, a przy okazji jeden ze szczytów do Korony Gór Polski – przed Wami Babia Góra.
Rodzaj trasy: | pętla |
Szlak: | niebieski + zielony + czerwony + zielony + czerwony + niebieski |
Liczba kilometrów: | 22 km |
Trudność: | średnia |
Przewyższenia: | 1015 m ↑ 1015 m ↓ |
Schroniska: | Schronisko PTTK Markowe Szczawiny |
Atrakcje dodatkowe: | piękne widoki z Babiej Góry |
Trasa: | Przełęcz Krowiarki – Babia Góra – Mała Babia Góra – Hala Czarnego – schronisko – Przełęcz Krowiarki |
Szczyty: | Sokolica (1367 m n.p.m.), Kępa (1521 m n.p.m.), Babia Góra (1725 m n.p.m.), Mała Babia Góra (1517 m n.p.m.), |
Pasmo górskie: | Beskid Żywiecki |
GOT: | 30 punktów |
Wycieczkę na Babią Górę rozpoczynamy na Przełęczy Krowiarki. Parkujemy o godzinie 8 rano i już jest mega ciasno, zajmujemy jedno z ostatnich miejsc. I ma to swoje odzwierciedlenie na szlakach – daaaawno nie widzieliśmy takiego tłumu w górach. Przez większość drogi czuje się czyjś oddech na plecach albo samemu dyszy się w plecy innej osobie. Jeżeli ktoś szuka ciszy i spokoju, czyli tego po co się jedzie w góry, stanowczo Babia Góra w weekend nie jest dobrym celem wędrówki.
Fragment szlaku czerwonego od Przełęczy do Sokolicy jest aktualnie zamknięty ze względu na remont. Idziemy więc szlakiem niebieskim aż do rozejścia na szlak zielony. Tutaj Percią Przyrodników wspinamy się na Sokolicę. I tu zaczynają się schody – dosłownie i w przenośni. Idzie się po kamieniach/głazach dość stromo wąską ścieżką. I niestety ciężko wymijać inne osoby, a co za tym idzie trzeba co chwilę kogoś jakoś przepuszczać albo samemu przeciskać się koło wolniej idących. A cały czas koniecznie trzeba patrzeć pod nogi ze względu na te skałki. A jak już się idzie, to ciężko znaleźć sobie miejsce na postój na zdjęcie czy nawet picie, żeby nie zastopować wszystkich idących z tyłu.
Od Sokolicy jest już dużo lepiej. Wychodzimy z lasu na grań i od tego momentu czerwonym szlakiem podążamy prosto na Babią. Momentami idzie się drogą po płaskich kamieniach, czasami kamienie są bardziej wystające. Na pewno trzeba tu uważać na żmije – jest nawet taka tabliczka. My żmii nie spotykamy, ale spod nóg na środku ścieżki czmycha nam czarna mysz.
Czerwony szlak od Sokolicy prowadzi kolejno przez Kępę i Gówniak aż na Babią Górę. Już od Kępy można podziwiać piękne widoki – początkowo za plecami, a potem już też po bokach i przed sobą. Jest pięknie!
Na Gówniaku trzeba bardziej uważać, bo przechodzi się przez stos kamieni niemal jak przy Wielkim Szyszaku w Karkonoszach. Ale jest to do przejścia!
Widok stąd jest już niemal taki jak z samej Babiej!
Na samej Babiej Górze ludzie się rozsiadają na całej jej powierzchni, więc nie ma już uczucia takiego tłoku. Ale jest kolejka (!!!) żeby zrobić sobie zdjęcie ze znakiem z napisem „Babia Góra”. Widoki są przepiękne, chciałoby się tu siedzieć w nieskończoność. Ale wiejący chłodny wiatr pomaga podjąć decyzję o dalszej wędrówce.
Zejście z Babiej Góry aż do Przełęczy Brona przebiega najpierw po większych skałach, a dalej po mniejszych kamieniach, za to węższą ścieżką. Idzie wężyk ludzi jeden za drugim.
Dopiero za Przełęczą Brona robi się pod tym względem lepiej, bo większość osób jednak skręca wraz z czerwonym szlakiem w dół do schroniska.
My idziemy zielonym szlakiem dalej – znowu do góry na Małą Babią. Tu też są piękne widoki, a dodatkowo widać stąd samą Babią Górę. A ludzi znacznie mniej.
Jest dopiero 12, więc decydujemy się na wydłużenie sobie wycieczki. Zamiast się cofać z Małej Babiej na Przełęcz Brona i do schroniska, jak to było pierwotnie planowane, idziemy dalej przed siebie. Zielonym szlakiem schodzimy w kierunku zachodnim aż do Hali Czarnego (Żywieckich Rozstai). Na tym odcinku w końcu znajdujemy ciszę i spokój. Po pierwszych metrach zejścia znikają kamienie i idzie się wąską ścieżką po ubitej ziemi z korzeniami – trochę przez las, trochę między wielkimi paprociami. Ścieżka jest tak wąska, że można się poczuć jak w buszu. A i ludzi na tej ścieżce jest niewielu.
Na Hali Czarnego skręcamy z powrotem w kierunku wschodnim, żeby czerwonym szlakiem dojść do schroniska. Większość drogi prowadzi przez las, kamieni jest niewiele. Na początku ścieżka jest wąska, ale rozszerza się coraz bardziej, aż idziemy niemal autostradą. Po drodze przechodzimy przez kilka potoków – na ścieżce rzucone są tam kamienie, po których można przejść suchą stopą.
Już kilkadziesiąt metrów od schroniska Markowe Szczawiny wiemy, że się do niego zbliżamy. Najpierw atakuje nas zapach frytek, a chwilę potem słyszymy gwar ludzi. Ile tu się kłębi ludzi przed schroniskiem! Ale o dziwo w środku nie jest źle, kolejka do zamówień nie jest duża. Za to jest kolejka do pieczątek GOT – ale po chwili jest już nasza kolej i dowiadujemy się, czemu to tak długo trwa: pieczątek tu jest w sumie do podbicia 6!
Zjadamy szarlotkę i niebieskim szlakiem szeroką aleją przez las wracamy do Przełęczy Krowiarki. Ten odcinek jest bardzo łagodny, spacerowy.
Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!