Wracamy do pięknych lasów na odcinku Krzeszów – Łańcut (szczególnie w okolicach Julina). Są tu piękne tereny zarówno dla rowerzystów, jak i dla spacerowiczów.
Rodzaj trasy: | długodystansowa |
Szlak: | Green Velo |
Liczba kilometrów: | 73 km |
Trudność: | łatwa / średnia |
Przewyższenia: | 410 m ↑ 380 m ↓ |
Podłoże: | asfalt, szutry |
Drogi: | drogi o małym i średnim natężeniu ruchu, ścieżki rowerowe |
Atrakcje dodatkowe: | Leżajsk (klasztor Benedyktynów, rynek, muzeum piwa i ziemi leżajskiej), rezerwat przyrody Suchy Łuk, pałacyk myśliwski w Julinie, |
Ślad GPX |
Dzień rozpoczynamy od zwiedzania kościoła Narodzenia NMP w Krzeszowie, obok którego nocowaliśmy. Drewniany kościół jest rzeczywiście ładny, a nawet jest tu parafialna izba pamięci, ale żeby specjalnie wyjeżdżać pod tę górę tylko po to, żeby go zobaczyć, to aż tak nie warto – chyba że dla koneserów architektury drewnianej 🙂 My dzisiaj na szczęście tylko zjeżdżamy z tej góry i szybko nabieramy tempa do dalszej jazdy.
Wracamy na szlak Green Velo. Jest 1 maja, więc okoliczne życie płynie powoli. Jedziemy przez śpiące wioski i las aż dojeżdżamy do Leżajska. Tutaj koniecznie trzeba zjechać odrobinę ze szlaku i zobaczyć klasztor Bernardynów ze wspaniałymi organami w bazylice Zwiastowania NMP.
W pobliskiej kawiarni otwartej tak wcześnie tylko ze względu na odbywające się w niej urodziny dzieci kupujemy kawę i ciastka na wynos. W cieniu drzew w parku pod klasztorem robimy sobie ucztę. Będąc w Leżajsku warto jeszcze podjechać do Muzeum Ziemi Leżajskiej w dworze Starościńskim – jest tu wystawa poświęcona browarnictwu i zabawkom dziecięcym.
Za Brzózą Królewską wjeżdżamy na tereny mocno leśne. Chcemy zobaczyć leżący przy szlaku Green Velo pałacyk myśliwski w Julinie. Kawałek wcześniej kolejna niespodzianka – sielankowa knajpka z muzyką retro przywodząca na myśl pikniki za miastem z okresu międzywojennego. Zatrzymujemy się – a jakże – na lody.
W Żołyni Górnej bardzo podoba nam się MOR nad brzegiem jednego ze stawków na środku wsi.
Od Białobrzegów jedziemy jezdnią z samochodami po płaskim i bez wiatru, więc szybko docieramy do Łańcuta. Tutaj szybki prysznic i jeszcze podjeżdżamy do centrum pod zamek i na rynek. Już jest późno, więc tylko orientujemy się co i jak i planujemy następnego dnia wczesną pobudkę na zwiedzanie.
Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!