Odcinek Eurovelo 10 Kluki – Łeba jest niezwykle fascynujący przyrodniczo i przygodowo. Ten fragment (zwłaszcza przy niesprzyjającej pogodzie) może stanowić nie lada wyzwanie.
Rodzaj trasy: | długodystansowa |
Szlak: | Velo Baltica (Eurovelo 10/13, czerwony szlak) |
Liczba kilometrów: | 34,5 km + 21,5 km na Wydmę |
Trudność: | łatwa |
Przewyższenia: | 144 m ↑ 145 m ↓ + 255 m ↑ 255 m ↓ na Wydmę |
Podłoże: | błoto, ziemia, trawa, piasek, asfalt, szuter, drewniane kładki |
Drogi: | ścieżka przez bagna, leśne drogi, drogi o małym i średnim natężeniu ruchu |
Atrakcje dodatkowe: | bagna, pałac Gerharda von Putkammera, Łeba, Wydma Łącka, wyrzutnia rakiet |
Ślad GPX |
Po kilku dniach spędzonych w jednym miejscu, wracamy na trasę Eurovelo 10 zgodnie z jej zamysłem. Wyjeżdżamy na dobre z Kluków. A właściwie to chcemy wyjechać i od razu natykamy się na „niespodziankę”. Wjeżdżamy na ścieżkę w kierunku bagien zgodnie z oznaczeniem szlaku, a tu na ścieżkę leży martwa sarna. Szukamy w internecie telefonu do okolicznych leśniczych i na najbliższy posterunek. Jedni wysyłają nas do drugich. Uznajemy, że mimo ich braku zainteresowania tematem, zgłosiliśmy problem, nic więcej nie zrobimy i jedziemy dalej.
Mamy duże szczęście, bo od kilku dni nie padało, a i ostatni deszcz był krótki i nie bardzo obfity. Bagna są mało bagniste i jak najbardziej przejezdne. Większy problem od błota stanowią drewniane mostki ustawione specjalnie, żeby ułatwić przejazd. Mostki są źle wyprofilowane, mają zbyt strome wjazdy, w czego konsekwencji przed i za każdym mostkiem jest już wyżłobiony rów przez koła rowerów. Ciężko się tu jedzie i w większości przypadków na początku i końcu mostków trzeba rower prowadzić. Ale nie ma co narzekać, bo warunki i przejezdność są wyborne.
Dalej jedziemy już asfaltem na południe w kierunku Główczyc. Mijamy tu okazały kościół pw. św. Piotra i Pawła i zbaczamy trochę ze szlaku, żeby zobaczyć spalony pałac Gerharda von Putkammera. Dalej trafiamy na zaskakującą rzecz: wielki napis Główczyce na wzór nadmorskich znanych kurortów.
Kolejny przystanek to platforma widokowa na Bagna Izbickie. Potem przejazd asfaltem przez las i wioski. Za Gaciem wjeżdżamy do lasu Słowińskiego Parku Narodowego. Jedziemy leśną drogą, która fragmentami jest mocno piaszczysta. Ale z każdym kolejnym metrem nabieramy wprawy w jeździe po piasku. W połowie tego leśnego odcinka po prawej jest specjalnie przygotowana drewniana kładka i pomost z widokiem na Wielkie Bagno – robi większe wrażenie niż Bagno Izbickie.
I tym sposobem objeżdżamy jezioro Łebsko i trafiamy do Łeby. Meldujemy się na noclegu, idziemy na obiad, do kościoła i pod wieczór jedziemy jeszcze dodatkowo zobaczyć Wydmę Łącką. Po drodze oczywiście trochę się gubimy, ale zaraz trafiamy na właściwą drogę. Jest to spory odcinek na terenie Slowińskiego Parku Narodowego, ale o tej porze już nie kursują już meleksy, więc cała droga jest nasza. Pojedyncze osoby jeszcze wracają ze spacerów, tłumów stanowczo nie ma. Po drodze oglądamy inną wydmę i wstępujemy na pomost, żeby zobaczyć jezioro Łebsko od jeszcze innej strony. Muzeum wyrzytnia rakiet jest już zamknięte na noc, więc oglądamy tylko to, co jest widoczne przez bramę.
Wycieczka na Wydmę Łącką o tej porze była strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że dzięki temu jesteśmy na wydmie niemal całkiem sami, a piasek nie parzy w stopy (podobnie było na Wydmie Czołpińskiej), ale dodatkowo załapujemy się na piękny zachód słońca. Niesamowicie!
Wydmy te stanowią tzw. wydmy wędrujące. Wyrzucany przez morze piasek jest osuszany przez słońce i wiatr, który wwiewa do wgłąb lądu. Najbardziej aktywne wydmy przemieszczają się nawet z prędkością do 10 m na rok (przeciętnie jest to 4,7 m) w kierunku południowo-wschodnim. Co istotne, nasze wydmy stanowią największy obszar tego typu w Europie Środkowej.
Przy wydmie zaglądamy jeszcze na plażę i szybko wracamy na nocleg zanim zrobi się ciemno.