Kolejny dzień w trasie Eurovelo 10, tym razem trochę z dala od morza, a trochę zaraz nad brzegiem z malowniczym widokiem. W Wiciach przekraczamy środek polskiego wybrzeża.
Rodzaj trasy: | długodystansowa |
Szlak: | Velo Baltica (Eurovelo 10/13, czerwony szlak) |
Liczba kilometrów: | 63 km |
Trudność: | łatwa |
Przewyższenia: | 218 m ↑ 205 m ↓ |
Podłoże: | asfalt, kostka brukowa, płyty betonowe, szuter |
Drogi: | ścieżki rowerowe, ścieżki i deptaki pieszo-rowerowe, drogi o małym natężeniu ruchu |
Atrakcje dodatkowe: | jezioro Jamno, ujście Jamna do morza, Łazy, dwór Hillebrantów w Osiekach, kościół pw. Matki Boskiej Królowej Polski w Iwięcinie, działobitnie w Bobolinie, Darłowo (zamek Książąt Pomorskich, rynek, ratusz, latarnia morska, most zwodzony), środek polskiego wybrzeża – Wicie, Jarosławiec (plaża Dubaj, latarnia morska) |
Ślad GPX |
Z Mielna wyjeżdżamy dość wcześnie i nie przejeżdżamy przez miasteczko, bo je oglądaliśmy już rok wcześniej. Znajdujemy natomiast przeoczony przed rokiem napis „Mielno” i oczywiście pod nim robimy obowiązkowe zdjęcie. Zaraz potem od razu wskakujemy na dalszą trasę Eurovelo.
Przejazd przez Mielno odbywa się z dala od zabudowań wzdłuż brzegu jeziora Jamno. Co ciekawe jest tu jedna posesja otoczona płotem z nart 🙂 Ścieżka jest dość wąska, ale o tej porze jeszcze nie ma na niej nikogo, przejeżdżamy więc swobodnie. Tę trasę też już znamy z zeszłego roku.
W Unieściu mijamy oczyszczalnie ścieków, za którą trasa rowerowa trafia na ścieżkę wzdłuż głównej ulicy. Mijamy też ujście jeziora Jamno do morza. Dalsza droga przebiega przy drodze w pobliżu jeziora i w ten sposób dojeżdżamy do Łazów, w których robimy postój na kawę.
W Łazach trasa odbija dość mocno od morza. Początkowo prowadzi na południe wzdłuż jeziora Jamno, a w Osiekach odbija z powrotem na wschód. W ten sposób omija się jezioro Bukowo.
Trasa przebiega przez szereg małych miejscowości, ale na całej długości nawierzchnia jest bez zarzutu. W większości jedzie się ścieżką rowerową wzdłuż drogi – w kilku miejscach asfalt na ścieżce jest lepszy niż ten na drodze dla samochodów. W Bukowiu Morskim robimy krótki postój na skwerku nad Bagienicą. Od tego miejsca trasa powoli wraca na północ w bezpośrednie sąsiedztwo Bałtyku.
Przejeżdżamy przez Dąbki. W Bobolinie trafiamy na świetną restaurację Obora, zrobioną w starych oborach i odpowiednio stylizowanej. Obiad tu nam bardzo smakuje. Przy okazji okazuje się, że gdy jechaliśmy wcześniejszym fragmentem, wzdłuż którego rosły wysokie trawy, jakiś kleszcz załapał się na „przejażdżkę”. Wiezienie ze sobą w sakwach całego dobytku okazało się więc bardzo pomocne, bo od razu można wygrzebać pęsetę z kosmetyczki i pozbyć się intruza.
Kolejny przystanek to połączone ze sobą Darłowo i Darłówko. Z daleka oglądamy zamek Książąt Pomorskich, przejeżdżamy przez rynek, stocznię i pod latarnię morską. Na odcinku z Darłowa do Jarosławca byliśmy już rok temu, więc tu ponownie pomijamy zwiedzanie, natomiast nastawiamy się na plażę na trasie.
Fragment między Darłówkiem a Wiciami jest specyficzny – w dużej mierze biegnie dość wąskim nasypem między morzem a jeziorem Kopań, więc widoki na nim są cudowne. Jedyny minus stanowi nawierzchnia – betonowe płyty, które do najwygodniejszych nie należą + sporadyczne kupy piachu na drodze. Przejeżdżamy mostkiem – tym razem w rzece jest woda. Bezpośrednio przed Wiciami przechodzimy przez lasek i robimy długi postój na plaży.
W Wiciach warto zwrócić uwagę, bo po prawej stronie szlaku znajduje się kamień z informacją, że jest to połowa polskiego wybrzeża. Dalsza droga natomiast przebiega szeroką drogą z parkingiem i/lub ciągnącą się wzdłuż niej ścieżką rowerową.
W Jarosławcu przejeżdżamy nad plażą Dubaj (nie schodzimy tam) i w centrum zatrzymujemy się na nocleg. Jakie jest nasze zaskoczenie, gdy wchodzimy z rowerami na posesję, a tu witają nas nasi rowerowi znajomi z Mrzeżyna 🙂
Na noclegu obserwujemy jedną ciekawostkę. Jest to budynek piętrowy z pokojami na wynajem, a przed nim trzepak i altana w ogródku, niewidoczne od strony drogi. My zostawiamy rowery przypięte do trzepaka. Po nas przyjechały 3 panie na grawelach i wnosiły sobie rowery wąskimi schodami na piętro do pokoju. Po co? Można tylko pozazdrościć, że chce im się tak nosić 🙂
Na kolację udaliśmy się do najbliższej knajpki. I tu znowu niespodzianka – zarówno nasi „znajomi”, jak i te obserwowane wcześniej panie też wybrali to miejsce na posiłek. Czyżby wszyscy byli tak zmęczeni po kolejnych odcinkach Eurovelo 10, że nikomu nie chciało się iść nigdzie dalej?