Rowerowy Szlak Doliny Karpia to propozycja nie tylko dla miłośników karpia (czy innych ryb), ale dla wszystkich lubiących ładne widoki na wodę i góry.
Rodzaj trasy: | pętla |
Szlak: | Rowerowy Szlak Doliny Karpia (czerwony) |
Liczba kilometrów: | 100,5 km |
Trudność: | łatwa / średnia |
Przewyższenia: | 800 m ↑ 800 m ↓ |
Podłoże: | głównie asfalt, trochę szutrów |
Drogi: | drogi o małym i średnim natężeniu ruchu, drogi o dużym natężeniu ruchu, drogi polne i leśne, drogi między stawami |
Atrakcje dodatkowe: | drewniane kościółki, stawy rybne, zamki i pałace, widok na góry |
Ślad GPX |
Wycieczkę zaczynamy w Brzeźnicy na parkingu pod kościołem. Nie leży od bezpośrednio na szlaku, ale zaraz obok, więc nie ma problemu z dojazdem. A parking jest duży, więc na pewno (zwłaszcza nie w niedzielę) nie będziemy tu nikomu przeszkadzać.
Wedle Velomapy szlak ten ma 87 km i jest oznaczony czerwonym kolorem. I zasadniczo się zgadza – większość czasu podążamy za czerwonymi oznaczeniami. Natomiast w okolicy Przeciszowa logiem Doliny Karpia oznaczony jest szlak żółty (prawdopodobnie jakiś alternatywny). My trasę trochę modyfikujemy na wstępie, żeby zobaczyć kilka atrakcji dodatkowych po drodze, ale jako podstawę mamy szlak czerwony. Z tego też względu mamy swój ślad gpx, ale i bez niego, gdyby jechać stricte szlakiem, jest niewiele miejsc, gdzie można się zgubić.
Sam szlak wije się dziwnie i skręca. Prowadzi przez tereny Doliny Karpia objeżdżając sporo stawów rybnych. Duże jedzie się leśnymi i polnymi drogami, dróżkami przez wsie, ale niestety jest też sporo odcinków bardziej ruchliwymi głównymi drogami.
Ale od początku… W Brzeźnicy czekać na nas ma pierwsza atrakcja – dwór z XVIII wieku, ale otoczony jest murem z zamkniętą na głucho bramą, przez którą nic nie widać. Ale zaraz niedaleko dalej w lasku natrafiamy na pierwszą niespodziankę w postaci uroczych włochatych krówek.
Na południowej stronie szlaku jest sporo niewielkich podjazdów i zjazdów. A co najważniejsze są tu świetne widoki na pasma górskie w oddali. Jest kilka genialnych punktów widokowych, ale właściwie przez większość czasu jest bardzo ładnie i jest na czym oko zawiesić.
W Grodzisku przejeżdżamy mostkiem nad Skawą. Tu zaczynają się pierwsze stawy. W Mycie natrafiamy na staw należący do bardzo wesołego pana, który raczy nas żarcikiem, kiedy ryba jest mniejsza a większa… Jest większa gdy ma dalej oczy od ogona 😀
Kolejny dłuższy postój to Osiek. Jest tu kościół na górce, natomiast cała reszta miejscowości jest pod górką. Zaczynamy od kawy i lodów w jednej z kawiarni. Chcemy też zobaczyć ten ośrodek plażowy reklamowany ostatnio. Sam ośrodek nie robi na nas wrażenia, spodziewaliśmy się bardziej czegoś jak Przylasek, Brzegi albo chociaż Bagry. A to jest kompleks hotelowy ze skrawkiem wybetonowanej plaży i basenami w zalewie. Lepsze to niż nic, ale nie wygląda to zbyt zachęcająco zwłaszcza dla kogoś, kto lubi naturę. Ale jak ktoś to mógł nazwać i reklamować jako polskie Hawaje, to jest to zupełnie niepojęte… Ciekawe też, ile kosztuje wstęp na ten skrawek betonu… Miejsce fajne, jako hotelowy basen, a nie jako reklamowana wszędzie super plaża.
Natomiast sam zalew Beskidzki jest fajnie przygotowany – dookoła prowadzi deptaczek z ławeczkami. I tu też spotykamy pierwszą rybę – logo Doliny Karpia.
Dalej czeka nas powrót pod górkę pod kościół i dalej lekko w górę do Pasternika i dalej do Polanki Wielkiej. Tu ponownie warto się zatrzymać. Widać, że miejscowość jest dobrze i mądrze dofinansowana: jest tu tężnia solankowa, pumptrak, park z altanami i miejscem na koncerty i ryba – logo Doliny Karpia. Jest też piękny drewniany kościółek św. Mikołaja. A najbardziej zaskakuje jego wnętrze, częściowo muzealne. No i koniecznie trzeba tu spojrzeć w górę na sufit!
Kolejny odcinek przebiega ponownie obok stawów. W Przeciszowie znajdujemy kolejną ryb logo.
A dalej to bajka… Wjeżdżamy między stawy i szeroką drogą między nimi jedziemy aż do Zatoru. W jednym miejscu widać w tle za jeziorami nawet Zatorland.
Przed Zatorem zbaczamy mocno ze szlaku. Kierujemy się prosto do Zatoru (szlak omija miasto) na obiad. Zjadamy kotlety w bistro Cuda Wianki i… nie możemy ich zjeść, są tak duże i sycące 🙂 Ledwo toczymy się dalej…
W samym Zatorze trzeba zobaczyć rynek (tu też jest logo ryby), kościół i remontowany właśnie zamek książęcy.
Wyjeżdżamy z miasta tak, żeby wrócić na szlak kawałek dalej. Przejeżdżamy przez „krowi mostek” i trafiamy w rejon nazwany na mapie Doliną Dolnej Skawy. Źle odczytujemy nazwę i robi się nam Solina Dolnej Sakwy 😀 Jakkolwiek by jej nie nazwać, jest tak zachęcająca, że znowu odbijamy od szlaku i przejeżdżamy sobie między stawami. Jest tu mnóstwo wędkarzy – na jednym brzegu mają nawet swoje chatki.
Po wydostaniu się znad Zbiornika Ślepowron (skrótem przez trawę), mijamy kopalnię kruszywa i trafiamy do Miejsca 😀 Już wyobrażam sobie te rozmowy w urzędach:
- Miejsce zamieszkania?
- Miejsce
- Tak, miejsce zamieszkania. Jakie?
- Miejsce…
W Spytkowicach oglądamy z zewnątrz zamek i trafiamy na objazd tunelu pod torami kolejowymi. Na szczęście objazd nie jest długi i przebiega ładnym asfalcikiem.
Na koniec trafiamy na Wiślaną Trasę Rowerową. Obowiązkowo zatrzymujemy się jeszcze przy kanale w Łączanach. Jedzie się częściowo wałem, a częściowo pod wałem Wisły. W końcu trafiamy z powrotem do Brzeźnicy z wykręconą setką na liczniku.
Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!