W jedenastym dniu naszej trasy odkrywamy najbardziej zaskakujące i malownicze miejsce… położone poza szlakiem Green Velo.
Rodzaj trasy: | długodystansowa |
Szlak: | Green Velo |
Liczba kilometrów: | 72 km |
Trudność: | łatwa / średnia |
Przewyższenia: | 615 m ↑ 566 m ↓ |
Podłoże: | asfalt, szutry, piasek, ziemia |
Drogi: | ścieżki rowerowe, drogi o małym i średnim natężeniu ruchu, drogi leśne i polne |
Atrakcje dodatkowe: | Chełmski Park Krajobrazowy, Chełm (rynek, kopalnia kredy, zespół katedralny, Pałac Kretzschmarów, niedźwiadki), Zalew Żółtańce |
Ślad GPX |
Dzień zaczynamy dość wcześnie, więc nie natykamy się przy śniadaniu ani na gospodarza, ani na Ukraińca z pokoju obok. Wstajemy ciut wcześniej niż zwykle w ostatnich dniach, bo jest niedziela i dzień rozpoczynamy od mszy w Uhrusku. Bardzo się dziwimy, bo przed mszą czytany i powtarzany jest cały mały katechizm – fajny pomysł! A i ksiądz ogłoszenia parafialne przeczytał przed mszą, bo stwierdził, że jeszcze ma czas do rozpoczęcia nabożeństwa. I pierwszy raz nam się zdarzyło, żeby na początku mszy ksiądz witał przyjezdnych (to akurat typowe w turystycznych miejscowościach) i rowerzystów (!).
Upał robi się już od rana. Dzisiaj planujemy dużo zjazdów z Green Velo, żeby omijać drogi, a za to jechać przez lasy i ładne tereny. Przejeżdżamy przez Chełmski Park Krajobrazowy wypatrując dobrego miejsca na hamaki. Ale nie jest to uporządkowany sosnowy lasek tylko las mieszany z wysoką trawą i krzewami. Więc jedziemy dalej i trafiamy nad jezioro Glinianki. Tu robimy długi postój na plaży z książką. Tylko że jest tu zakaz kąpieli (nie znamy jego przyczyny), a szkoda. Choć z drugiej strony może dzięki temu jest tu pusto?
Chełm nie robi na nas jakiegoś specjalnego wrażenia. Jest w porządku, ale jest też w dużym stopniu rozkopany. Cały Rynek jest zasłonięty wysokim parkanem, zostawione jest tylko 2 metry przejścia wzdłuż kamieniczek wokół. Nie da się więc ocenić urody samego centrum miasta. Później trafiamy na jakiś deptak – ten jest całkiem przyjemny. Jest tu też zabytkowa kopalnia kredy, ale przeoczamy ją po drodze.
Będąc w Chełmie trzeba zaglądnąć do bazyliki Narodzenia NMP i przyległego parku XXX-lecia z Wysoką Górką z krzyżem, z której roztacza się widok na miasto.
Wyjeżdżamy z Chełmu deptakiem ze ścieżką rowerową wzdłuż Uherki. Jedzie się tędy bardzo przyjemnie, na dodatek są tu porozstawiane urocze posągi niedźwiadków. Na obiad zatrzymujemy się kawałek za Chełmem w Pstrągowie, gdzie są tłumy, ale rybka bardzo smaczna.
Liczymy na kąpiel w zalewie Żółtańce, ale niedziela popołudniu pod dużym miastem dzieje się najazd spragnionych wody. My więc uciekamy z tego miejsca. Za zalewem z powrotem łączymy się z Green Velo. Po drodze jeszcze robimy zakupy. Mały postój robimy dopiero w Zagrodzie nas stawami Siennica.
Za stawami pojawiają się spore piaski, trzeba prowadzić rower. Do tego nie ma tu żadnego oznaczenia trasy (akurat tu jest Green Velo), więc trzeba posiłkować się GPSem. W Maciejowie kolejny raz tego dnia żegnamy się z Green Velo. Jedziemy w lewo i skrótem na nocleg w Bończy Kolonii. Dojazd tam wiedzie między polami falującą drogą z ubitej, suchej ziemi. Jedzie się ciężko (liczne podjazdy), ale za to jakie tu są widoki! Perełka! Pagórki z rządkami kukurydzy i ziemniaków z daleka wyglądają jak winnice w Toskanii. Cudownie!
Trochę rzedną nam miny, jak się okazuje, że nie da się skrócić drogi jeszcze bardziej tylko musimy dotrzeć do głównej drogi i dopiero z niej z powrotem wyspindrać się do góry na nocleg. Ale jest warto. Widoki tu są świetne. Na podjeździe trochę wystraszają nas biegnące w naszym kierunku psy, ale właścicielka je zaraz woła do siebie. Po chwili już jesteśmy „swoi” i śmiało wjeżdżamy na podwórko. A tam koniki, kózki i króliki, a nawet dzika świnia! I konik Helenka, który ma dopiero 1 miesiąc i jest malutki. Przemiła gospodyni opowiada nam o zwierzętach i miło spędzamy czas jeszcze nawet przed dotarciem do pokoju. Dobrze się stało, że nie decydowaliśmy się na kąpiel w Żółtańcach, a tutaj mamy więcej czasu na obserwację tych przeuroczych zwierząt.