Jeden z najbardziej urozmaiconych odcinków Green Velo jak dotąd na naszej trasie: jest o zalew, i mnóstwo lasów, ale też miasteczko turystyczne i kilka cerkiewek.
Rodzaj trasy: | długodystansowa |
Szlak: | Green Velo + Podlaski Szlak Bociani |
Liczba kilometrów: | 92 km |
Trudność: | łatwa |
Przewyższenia: | 551 m ↑ 536 m ↓ |
Podłoże: | asfalt, szutry |
Drogi: | drogi o małym natężeniu ruchu, drogi leśne, ścieżki rowerowe |
Atrakcje dodatkowe: | zalew Siemianówka, Narewka, Puszcza Białowieska, Szlak Dębów Królewskich, Hajnówka (cerkiew Świętej Trójcy, kolejka wąskotorowa, pomnik żubra), Dubicze Cerkiewne (cerkiew) |
Ślad GPX |
Na śniadanie pałaszujemy jajecznicę ze znalezionymi wczoraj maślakami. Jemy dość wcześnie i w towarzystwie chłopaka nocującego w tym samym domu, od którego właśnie dowiadujemy się coś więcej o ich planach eksploracji Podlasia. Też mają sporą listę punktów do zobaczenia.
Wyjeżdżamy dość wcześnie z dwóch powodów – zresztą powiązanych ze sobą. Na dzisiaj zapowiadają upał, więc lepiej wyruszyć póki temperatura jest sprzyjająca. Mamy dość daleką trasę, a chcemy posiedzieć dłużej na plaży i popływać w Zalewie Siemianówka, a nie tylko wpaść i wypaść lub później gonić z wywieszonym językiem.
Plan jest dobry i w radosnych humorach opuszczamy Rybaki, żeby wrócić na Green Velo (choć wciąż w dużej mierze również jedziemy dzisiaj Podlaskim Szlakiem Bocianim). Na wylocie z lasu spotykamy znowu ten sam samochód policji i akurat jesteśmy świadkami, jak zatrzymują nadjeżdżające auto i sprawdzają bagażnik. My ponownie przejeżdżamy bez nagabywania.
Początkowo trasa wiedzie sporo zagajnikami i wioskami. Przy cerkwi w Nowej Łuce spotykamy czmychającego w las zająca.
Zgodnie z zapowiedziami i planami w Nowej Łuce zatrzymujemy się na kilka godzin na plaży. Początkowo jesteśmy na niej sami. Może nie jest tu tak uroczo jak na Suwalszczyźnie, a woda nie jest krystalicznie czysta (pływają w niej jakieś zielone cosie), ale i tak jest wakacyjnie. Z biegiem czasu nadciągają wczasowicze, ale wciąż nie jakieś tłumy. Nieopodal jest Żabka (ktoś tu robi niezły biznes), więc dodatkowo do rozpusty plażowej dołączają kawka i lody. Aż nie chce się ruszać dalej.
Kawałek dalej, w Siemianówce natrafiamy na kolejowe przejście graniczne. Co ciekawe, tory są położone na nasypie i moście biegnących przez zalew Siemianówka.
Powoli wjeżdżamy do krainy żubra. Ale jeszcze przed samym wjazdem do puszczy, zbaczamy z trasy Green Velo, żeby wjechać do Narewki zrobić zapasy wody. Jedziemy kawałek Podlaskim Szlakiem Bocianim.
Narewka to mała mieścinka, ale znajduje się tu galeria Tamary Sołoniewicz lokalnej artystki, kilka murali, mnóstwo rzeźb zwierząt, stawy, a także plaża nad rzeką. Tak nam się tu spodobało, że robimy tu jeszcze postój z jogurtami na brzegu rzeki (a jakże!) Narewki.
W końcu wjeżdżamy do Puszczy Białowieskiej w Jelonce. Tu z powrotem trafiamy na połączone szlaki Green Velo i Podlaski Szlak Bociani. Jesteśmy zaskoczeni, bo przez puszczę biegnie droga asfaltowa. Ale trzeba przyznać, że bardzo mało uczęszczana. A poza tym trzeba zwrócić uwagę na fakt, że jest to teren puszczy, a nie parku narodowego. Białowieski Park Narodowy jest bardziej na prawo i co więcej, jest to w większości obszar ściśle chroniony, więc nie ma w nim wielu szlaków turstycznych. Więc jednak nie jest to powtórka z sytuacji w Biebrzańskim Parku Narodowym. Nawet mimo asfaltu czuć tu tę dzicz i mrok gęstego lasu. Atmosfera niesamowita. Co kawałek (i tak aż do Hajnówki) mijamy tablice informacyjne o kolejnych rezerwatach przyrody.
Przejazd tym fragmentem puszczy to ok 10 km ciszy i puszczy. Zaraz bezpośrednio przed skrzyżowaniem dróg: tej, którą przyjechaliśmy, prowadzącej do Białowieży, prowadzącej do zagrody pokazowej żubrów i prowadzącej do Teremisków, znajduje się świetna wiata turystyczna Stara Białowieża i rzeka Łutownia.
Można tu się też zatrzymać na spacer Szlakiem Dębów Królewskich.
Skręcamy w prawo. W Budach znajduje się też skansen, gdzie można podziwiać domy jak z Krainy Otwartych Okiennic, a nawet w nich zanocować. Dalsza droga do Hajnówki przebiega znowu przez las skrajem rezerwatów przyrody.
Hajnówka to przede wszystkim pomnik żubra. Dzięki temu podczas tej wycieczki widzimy chociaż jednego 😀 W miasteczku warto zwrócić też uwagę na kolejkę wąskotorową, cerkiew pw. Narodzenia Jana Chrzciciela i spory park w centrum z dziwnymi rzeźbami i amfiteatrem.
Zjadamy tu też obiad w restauracji poleconej nam przez naszych nowych znajomych z Rybaków. W restauracji Niezapominajka zajadamy wielkiego schabowego na desce i pyszne pierogi gryczane z kaczką z musem żurawinowym. Pycha! Gorąco polecamy!
Za Hajnówką jedziemy ścieżką rowerową wzdłuż drogi. Idealny fragment na rower szosowy. Dopiero w Dubiczach Cerkiewnych (warto tu zobaczyć cerkiew pw. Opieki Matki Bożej) skręcamy na szutry i nad zalew Bachmaty. Dalsza droga to przejazd na zmianę przez las i wioseczki. Ale nie jest nudno. Na skraju lasu znowu spotykamy sarenki. A w wioseczkach jeżeli ktoś jest w nich widoczny z drogi (na ogół starsi ludzie jeśli w ogóle ktokolwiek), to zawsze każdy mówi „dzień dobry”. Bardzo miło! A że turystów i rowerzystów nie ma tu zbyt wielu, to pewnie, gdy widzą takich ufoludków, jak my, to stanowimy atrakcję.
W Kuraszewie opuszczamy Green Velo, żeby podjechać na nocleg do Policznej. Tym razem nocujemy w siedlisku czyli takim domku wakacyjnym. Widać, że właściciele korzystają z niego w ramach swojego odpoczynku, a gdy mają nocujących gości, wyprowadzają się. Największym zaskoczeniem jednak jest ogród – co prawda to głownie drzewa i krzewy, trawa, a nawet trochę chaszczy, ale teren jest naprawdę duży. Na każdy ogrodu znajduje się staw, sądząc po rozmieszczeniu ławeczek na jego skraju, może nawet wędkarski.
Co ciekawe, to jest dla nas nocleg położony najbliżej białoruskiej granicy na odcinku przed Bugiem. Jest kiepsko z zasięgiem (z internetem tym bardziej), ale czujemy się tu bardzo bezpiecznie.