Mimo chłodnego, nieprzyjemnego wiatru, ten dzień i odcinek Łeba – Białogóra uznajemy za najpiękniejszy i najprzyjemniejszy terenowo i przyrodniczo.
Rodzaj trasy: | długodystansowa |
Szlak: | Velo Baltica (Eurovelo 10/13, czerwony szlak) |
Liczba kilometrów: | 40,5 km |
Trudność: | łatwa |
Przewyższenia: | 224 m ↑ 196 m ↓ |
Podłoże: | ubita ziemia, piasek, szuter, asfalt |
Drogi: | ścieżki rowerowe, drogi o małym natężeniu ruchu, ścieżki i drogi leśne |
Atrakcje dodatkowe: | port w Łebie, latarnia morska Stilo, Mierzeja Sarbska |
Ślad GPX |
Dzień zaczynamy na spokojnie od zwiedzania Łeby i szukania miejsca na śniadanie. Przejeżdżamy obok pręgierza, przez aleję prezydentów, a następnie do portu jachtowego. Tu przy falochronie natykamy się akurat na proces pogłębiania dna przez specjalny stateczek (pewnie ma on swoją nazwę). W parku chwila w „małpim gaju”, mostkiem prze Łabędzi Staw i trafiamy do bardziej „turystycznej”, wczasowej (przerażającej) części z głośną muzyką i dmuchanymi zamkami, skąd szybko uciekamy. Na śniadanie trafiamy do kawiarni na pyszną kawę i wielkie ciastko – w końcu jesteśmy na wakacjach!
Mijamy Muzeum Bursztynu i… Krainę Smoków! Żeby nie rozczarować się jakością tego miejsca, na wszelki wypadek nawet tam nie wchodzimy. W końcu kto zna się lepiej na smokach niż smoki?
Wyjeżdżamy z Łeby ścieżką rowerową wzdłuż głównej ulicy. Tuż za miastem trafiamy do całkiem innego świata – przez ok 5 km jedziemy przez niezwykle przyjemny lasek leśnymi wąskimi ścieżkami z korzeniami drzew i trawą, a od czasu do czasu fragmentami wydm, po prawej mając jezioro Sarbsko. Cała Mierzeja Sarbska nas niesamowicie urzekła! Na dalszym odcinku droga robi się szersza, ale wciąż jest urocza. Można tu dosłownie odetchnąć pełną piersią.
W wyśmienitych humorach dojeżdżamy do Osetnika i decydujemy się wyjechać na wzgórze, na którym zlokalizowana jest latarnia morska Stilo. Znowu to by było tyle w temacie, że nad morzem jest płasko i nie będzie podjazdów… Latarnia zbudowana jest na wierzchołku wydmy 41 m n.p.m. – niby niewiele, ale po tygodniu jazdy po płaskim jest to odczuwalna zmiana, zwłaszcza że sam podjazd jest dość stromy i prowadzi ziemistą drogą wyścieloną szyszkami i gałązkami. Na latarnię nie wychodzimy, bo akurat (pech!) trafiamy na przerwę, a już ustawia się do niej kolejka rodzin z dziećmi. Z ciekawostek jeszcze tylko należy dodać, że jest to jedna z dwóch całkowicie metalowych latarni morskich w Polsce. I zawaliliśmy trochę sprawę, bo mogliśmy po drodze zbierać pieczątki Szlaku Latarni Morskich.
Dalsza droga Eurovelo 10 wiedzie szerokimi leśnymi ścieżkami, co sprawia wiele przyjemności. W Lubiatowie robimy małe zakupy i wjeżdżamy z powrotem do lasu. Jak ktoś ma ochotę, można tu odbić jeszcze zobaczyć wydmy lubiatowskie. My omijamy wydmy, ale zjeżdżamy na plażę kawałek dalej. Bardzo tu przyjemnie – szeroki pas piasku ograniczony z jednej strony morzem, a z drugiej trawami, kwitnącymi krzewami i lasem. Niestety zbliżająca się ciemna chmura nas stąd przegania. Pokropiło może 15-20 minut i przestało, ale my już jesteśmy w trasie.
Już niebawem dojeżdżamy do Białogóry, która robi na nas też świetne wrażenie. Przez to, że położona jest w pewnym oddaleniu od morza i pośród lasów, nie jest typową miejscowością turystyczną z całym tym wczasowym kiczem. W centrum jest kilka sklepów z pamiątkami i tyle. Nie ma tu za to hałasujących i dziwnych rozrywek jak w pozostałych nadmorskich miejscowościach. Stanowczo na plus! A na dodatek pokój, w którym nocujemy, jest totalnie wypasiony (nawet deska do prasowania tu jest, a wykończenia są udekorowane motywami kaszubskimi, najlepszy nocleg na całej trasie), co dodatkowo zwiększa nas zachwyt tym miejscem.