Mała pętla Velo Huta to całkiem fajna, krótka traska – szczególnie godna polecenia osobom chcącym poznać Hutę, a także rodzinom z dziećmi. Nie jest trudna, więc pokona ją śmiało każdy. Na dodatek prowadzi przez parki, uliczki i ścieżki miasta, więc co kawałek można znaleźć jakieś miejsce na odpoczynek czy posilenie się. Szkoda tylko, że trzeba jechać z gps-em lub “na czuja”, a nie ma oznaczeń szlaku na trasie. Warto też wcześniej przygotować się merytorycznie, żeby przy okazji poznać sporo historycznych miejsc.
Rodzaj trasy: | krótka pętla |
Szlak: | brak oznaczeń |
Liczba kilometrów: | 20 km |
Trudność: | łatwa |
Przewyższenia: | 277 m ↑ 265 m ↓ |
Drogi: | ścieżki rowerowe, szerokie chodniki, alejki w parku, nieruchliwe uliczki |
Podłoże: | asfalt, bruk, płyty chodnikowe, polna dróżka |
Atrakcje dodatkowe: | architektura Nowej Huty, Łąki Nowohuckie, forty |
Ślad GPX |
Ładne słoneczne popołudnie – za mało czasu na większą wyprawę, a jednocześnie za dużo czasu, żeby nic nie robić. No to jedziemy na małą pętlę Velo Huta. Dobrze znamy dzielnicę, ale kto wie, może zobaczymy coś nowego. A nawet jeśli nie, to wycieczki po Hucie zawsze są przyjemnością.
Osiedla Dywizjonu 303 i 2. Pułku Lotniczego
Pętlę zaczynamy na Osiedlu 2. Pułku Lotniczego, bo tak nam jest najwygodniej i najsensowniej logistycznie. Trasy Velo Huta są tak wytyczone, żeby mijać (odwiedzać?) kluby Ośrodka Kultury Kraków – Nowa Huta. A więc na pierwszy rzut mamy Klub 303.
Następnie mijamy dawny pas startowy lotniska Rakowice i kościół pw. Świętego Brata Alberta. Trochę kręcenia po osiedlu i na moment wjeżdżamy do parczku na Dywizjonu 303. Znowu trochę zakrętów, przedostajemy się na drugą stronę Bora-Komorowskiego i wjeżdżamy do Parku Tysiąclecia. Pięknie wyremontowali ten park i z wielką przyjemnością się przez niego przejeżdża nawet mimo faktu, że usytuowany jest na zboczu, przez co trzeba troszkę się namęczyć, żeby wyjechać na górę. Z góry oczywiście roztacza się fajny widok na całe miasto.
Mistrzejowice
Mijamy kościół pw. Św. Maksymiliana Marii Kolbego i pętlę na Mistrzejowicach. Wjeżdżamy w park na os. Złotego Wieku (tu można zatrzymać się na pump trackach) i dalej tzw. Plantami Mistrzejowickimi wjeżdżamy pod górę do pierwszej większej mistrzejowickiej atrakcji: Fortu 48 Batowice – jednego z wielu fortów austriackich Twierdzy Kraków z XIX wieku. Wokół fortu znajdują się alejki parkowe, więc jedzie się przyjemnie. Po czym czeka nas niespodzianka: żeby dostać się do kolejnej atrakcji przejeżdżamy przez pole uprawne, a następnie pedałujemy dłuższy fragment wzdłuż niego.
Osiedle Piastów
Wyjeżdżamy na os. Piastów i dziwimy się, ile nowych bloków tu powstało. Okrążamy kolejny fort: Fort 48a Mistrzejowice i wyjeżdżamy z osiedla na główną ulicę Pasta Kołodzieja. Tu przystanek na zdjęcie pod Klubem Mirage Ośrodka Kultury Kraków – Nowa Huta. Fragment mniej przyjemny wzdłuż ruchliwych ulic i przez Rondo Piastowkie, ale już po chwili zjeżdżamy z ul. Okulickiego na Planty Bieńczyckie – kolejny pas zieleni w Hucie.
Bieńczyce
Dopiero na os. Kazimierzowskim zjeżdżamy z Plant, żeby przejechać ul. Obrońców Krzyża obok kościoła Arka Pana – chyba najbardziej istotnego w historii tej dzielnicy wybudowanej za czasów komuny. Jedziemy prosto, mijamy Teatr Ludowy.
Centrum Nowej Huty
Wjeżdżamy na teren “starej” Nowej Huty, gdzie warto pooglądać charakterystyczną dla tej dzielnicy architekturę. Skręcamy w prawo w Aleję Róż. Mijamy ukryty Klub Zgody Ośrodka Kultury Kraków – Nowa Huta i wjeżdżamy do Parku Ratuszowego. Dla osób nieznających historii dzielnicy: w tym miejscu zaprojektowany był ratusz, który jednak nigdy nie powstał.
Park przejeżdżamy po przekątnej, skręcamy w lewo by dojechać do Parku Szwedzkiego i kolejnej atrakcji: po lewej mamy twz. blok szwedzki lub szklany dom, który był ewenementem na tamte czasy ze względu na duże okna i balkony. Warto spojrzeć też w prawo na blok osiedla Centrum B – tzw. “blok francuski” czy też “blok eksperymentalny” – pierwszy blok zbudowany z prefabrykatów. W tym miejscu warto też podjechać kawałek dalej za park zobaczyć kościół “na Szklanych Domach” z innowacyjnym szklanym dachem. Dla wytrwałych polecamy pojechać jeszcze dalej prosto nad Zalew Nowohucki – warto! My jednak znamy te tereny, nie zwiedzamy jak typowi turyści, a raczej chcemy zobaczyć dokładnie, co oferuje trasa Velo Huta. Choć szkoda, że omija Zalew.
Od bloku szwedzkiego przejeżdżamy na Osiedle Centrum A i tu zaczyna się sporo kręcenia, kluczenia po osiedlach: Ogrodowym i Wandy. Mijamy 2 kluby Ośrodka Kultury Kraków – Nowa Huta: Jędruś i Wersalik. Na osiedlu Wandy wypatrujcie tablicy pamiątkowej na pierwszym nowohuckim bloku naprzeciwko placyku z budynkiem poczty. Następnie po lewej mijamy cmentarz wojenny Mogiła i czeka nas trochę prostej drogi większymi ulicami bez kręcenia po osiedlach.
Łąki Nowohuckie
Z daleka mijamy wjazd do Szpitala im. Żeromskiego i wjeżdżamy w najładniejsze widokowo miejsce w Hucie: park Na Skarpie, z którego podziwiamy widok na Łąki Nowohuckie. Przejeżdżamy za szpitalem i zjeżdżamy na Łąki, żeby je dołem okrążyć. Stamtąd z powrotem do góry na al. Jana Pawła II. My skręcamy w lewo, żeby domknąć pętlę i wrócić do domu. Jednak przejazd wzdłuż os. Kolorowego nie jest szczególnie atrakcyjny turystycznie. Polecamy skręcić w prawo i dojechać na Plac Centralny.
Ogólnie trasa zajęła nam 2,5 godziny, więc jest świetnym pomysłem na wolne wakacyjne popołudnie. Na wielki plus trzeba uznać, że w ogóle taka inicjatywa powstała i trasa została wytyczona. Super, że promuje się dzielnicę coraz bardziej. Jednak czuję niedosyt – zabrakło Placu Centralnego czyli “serca” Huty, Zalewu, Mogiły i Kopca Wandy. Trasa Velo Huta to taka “zajawka”, żeby zaciekawić rowerzystów i zaprosić ich do samodzielnej dalszej eksploracji. Warto tu “posnuć się” bez celu na rowerze chłonąc atmosferę poszczególnych osiedli i wyszukując różnice między nimi.
Dużą wadą i wielkim utrudnieniem jest jednak wspomniany przeze mnie brak oznaczeń szlaku na trasie. Co prawda jazda z gps-em jest coraz bardziej popularna, ale nie każdy to robi. Dla tradycjonalistów nieznających dzielnicy jazda nawet z wydrukowaną mapką będzie skomplikowana, jeżeli będziemy chcieli się dokładnie trzymać trasy. A może się mylę?
Do zobaczenia na kolejnym smoczym szlaku!